Doklejanie filmu do wystajacej końcówki uważam za dość "drastyczną i niepewną metodę". Wolę przyklejać końcówkę filmu do szpulki. Do tego używam żółtej papierowej taśmy malarskiej - jest wystarczająco mocna, dobrze przykleja się do filmu i nie brudzi klejem. Ma tylko tę drobną wadę że trzeba ją usunąć z filmu przed wywoływaniem - gdyż może się w cieczy odkleić. Skąd wziąć rozbieralne kasetki - wystarczy trochę potrenować i da się zaadoptować takie nierozbieralne - nie są one zbyt mocno "zafelcowane" a zalety są oczywiste - pewniejsze zamocowanie filmu do szpulki, uniknięcie niepotrzebnego, zwiększającego ryzyko porysowania wciągania filmu do kasetki oraz możliwość wyczyszczenia wnętrza kasetki i uszczelniającego zamszu - żeby zminimalizować ryzyko porysowania filmu
Ostatnio zmieniony 09 mar 2015, 00:20 przez BW, łącznie zmieniany 1 raz.
Pierwszy raz od okolo 8-10 lat ładowałem film z rolki, tyle lat temu zrobiłem tylko jedną 17m Fomapanu. Dziś nawijarka - czas poszedł do przodu. Na początku trauma straszliwa - klisza nie chce wejść do ładowarki bo ma za ciasną rolkę. Cale szczęście kciukiem wypchnąłem rolkę i w to miejsce włożyłem mniejszą dołączoną do ładowarki. Potem było już ok. Jak ze wszystkim, najgorszy jest pierwszy raz
Pralki, otwierałki, ładowarki... Powymyślali takie różne pizdryki, bo siły w ręcach nie mieli
Od 30 lat nawijam filmy "z metra". Na krawędzi stołu w ciemni mam znacznik 1,65 m od krawędzi, kasetki rozebrane "nierozbieralne" i taśmę o jakiej wspomina BW (wskazany jest jeszcze dziurkacz bo wtedy taśma lepiej trzyma). W zasadzie nie używam filmów konfekcjonowanych fabrycznie. Nie rozumiem wszystkich tych obaw, lęków, drżenia rąk i kroplistego potu na czole na samo wspomnienie o samodzielnym nawijaniu filmów.
PS- super 8 też do kasetek nawijałem ręcznie po przecięciu filmu 16mm na pół. A to było 15 metrów (!) filmu jak wstążka do kwiatów. Co wy wiecie o nawijaniu
J.A. pisze: Przyznam, że ja nie umiem rozebrać nierozbieralnego. Jakaś instrukcja?
Instrukcja? Do czego? Bierzesz po prostu mocny nóż (raczej nieprzesadnie ostry ) i delikatnie ściągasz pokrywkę kasety zaczynając od szczeliny z aksamitką, kciukiem naciskając na wystające trzpień szpulki. Bardzo ładnie się otwiera i można ją ponownie zamknąć po założeniu filmu. Już po zapaleniu światła za pomocą kawałeczka drewienka z otworem na trzpień należy tylko docisnąć pokrywkę i kasetka będzie służyć jak fabryczna. Nawet kilka razy.
Rozbierałem nawet i ponownie zakładałem film do kasetek na film super 8 i na filmy 110. Niby klejone, ale jak się chce, to się da.
Nie rób wielkich oczu, bo na pewno doskonale wiesz jak to się robi, a tylko się tak krygujesz
Dla Twojej osobistej wiadomości: naprawiałem już podobno nienaprawialne amortyzatory samochodowe i serwo wspomagające układ hamulcowy. Cóż znaczy wobec tego głupia kasetka na film małoobrazkowy
Robię to całkiem podobnie ale używam do podważania dekielka szerokiego płaskiego wkrętaka. Ważnym jest by zacząć podważanie blisko szczeliny gdyż tam zacisk jest znacznie płytszy i łatwiej się podważa. Dobrze jest przed rozbieraniem kasetki zaznaczyć wzajemne położenie kasety i dekielka i w podobnym położeniu je zmontować. Często też zdarza się że przy sciąganiu dekielek się nieco wygnie - wtedy trzeba go wyprostować używając plaskich szczypiec.
No dobra. Nie kryguję się, po prostu liczyłem na jakiś patent typu otwieracz, ale bardziej dopracowany. Kiedyś widziałem otwieracz > takie coś <
I myślałem, że to pozwala na otwieranie bez uszkodzeń.
M7 + 4,5/50 + 4/80 + 4,5/150
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
J.A. pisze:liczyłem na jakiś patent typu otwieracz
Można, czemu nie. Jednak różne "marki" różnie się otwierają. Najłatwiej otworzyć Kodaka, potem Konicę i wszystko inne. Najtrudniej Fuji. Otwierając ręcznie jest możliwość większego wyczucia miejsca gdzie wieczko trzyma mocniej, gdzie słabiej. Z "maszynką" już takiego czucia nie ma. Zakładając wieczko ponownie, trzeba tak samo zacząć od szczeliny, żeby obie połówki kasetki weszły w wieczko. Reszta w zasadzie sama wskoczy w "pyknięciem".
Mocując film taśmą do szpulki należy sobie wcześniej przygotować szpulki z taśmą (z rozchylonymi wąsami), bo po ciemku nie da rady odciąć taśmę, owinąć szpulkę i przykleić końcówkę. Szpulek przygotowuje się o dwie-trzy więcej, niż mamy zamiar odciąć filmów, bo jak nam się wąsy skleją zanim włożymy w nie film, to będzie problem. W końcówce do przyklejenia warto zrobić dziurkę dziurkaczem. W tym miejscu taśmy po obu stronach końcówki skleją się ze sobą i żadna siła ich nie rozklei, a tym samym zaczep do szpulki będzie nad wyraz pewny - fabrycznie też kleją "z dziurką".
Po nabraniu wprawy można w godzinę oprawić 30 metrów filmu( w partiach po, np. 5 rolek za jednym zgaszeniem światła. A za koszt "nerki" mamy dodatkowe 30 metrów filmu
Kurna zdążył. Teraz ludzie nie będą wiedzieli o co chodzi.
Ano o ściągacz do butów, który nazywano suka. Ciekawe bo gugiel nie ma o tym pojęcia.
Co do kasetek, to mam całe pudełko rozbieralnych, ze 20 nowych plastików jobo i tyleż metalowych w większości Konica, bo najdłużej były normalnie rozbieralne i zacząłem je po prostu zbierać.
M7 + 4,5/50 + 4/80 + 4,5/150
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
A próbował ktoś tymi "domowymi" sposobami otworzyć kasetki Ilforda. Mnie się to nigdy nie udało. Są wykonane z bardzo cienkiej blachy i końce szczelin zawsze się wyginają czyniąc kasetkę niezdatną do ponownego użycia. Pzdr.
J.A. pisze: Co do kasetek, to mam całe pudełko rozbieralnych, ze 20 nowych plastików jobo i tyleż metalowych w większości Konica, bo najdłużej były normalnie rozbieralne i zacząłem je po prostu zbierać.
- też mam trochę takich rozbieralnych po konice - które są najlepsze ale gdy kilka lat temu musiałem zapakować ze 200 metrów darowanego NP55 to poszukiwałem różnych możliwości - nawet "odtworzyłem" coś co się nazywało "ładunek dzienny na szpuli"
[ Dodano: Pon 09 Mar, 2015 ]
powalos pisze:A próbował ktoś tymi "domowymi" sposobami otworzyć kasetki Ilforda. Mnie się to nigdy nie udało. Są wykonane z bardzo cienkiej blachy i końce szczelin zawsze się wyginają czyniąc kasetkę niezdatną do ponownego użycia. Pzdr.
- więcej wyczucia - te z ilforda się bardzo ładnie rozbierają
Właśnie spróbowałem otworzyć kasetkę po Ilford Pan 400 i znowu d..a, mimo, że robiłem to naprawdę z wyczuciem. Ta kasetka nie ma takiego falcu (czy jak to się nazywa) tylko jest zamknięta pokrywkami z płaskimi bokami. Co gorsza mam wrażenie, że górna i dolna krawędź kasetki jest posmarowana jakimś mazidłem aby całość się mocno trzymała. Po prostu pokrywki "kleją" się do pozostałej części kasetki. Dziwne to jakieś
- bo to trzeba otwierać raczej tak jak puszkę z farbą a nie jak butelkę z piwem
a tak na poważnie - trzeba przynieść sobie z jeszcze działającego zakładu FOTO worek kasetek i poćwiczyć, aż znajdziesz swój najlepszy sposób