Nie no dokładność to raczej milimetry, a w zasadzie połówki.
Pomierzyłem suwmiarką wszystko i najmniejszy krok to odległości między liniami otworów, właśnie z dokładnością do 0,5mm
Gdzie/jak dorobić część do powiększalnika
Moderatorzy: rbit9n, Jerzy, zladygin, Michał Kowalski
Ma jedną wielką zaletę. Jest tania i nie ingeruje w oryginał.shredderr pisze: Idą tropem problemów, metoda "fotograficzna" może przyspożyć tyle problemów, co metoda kopiowania "fizycznego", jeśli nie więcej.

Dla fotografa mniej, dla operatora - właściciela skanera i drukarki 3D więcej.
Dla narzędziowca z dostępem do odpowiedniego parku maszynowego, także więcej.

taharii, masz już pomysły i odpowiedź na postawione pytanie.
Do dzieła.
A na marginesie, co to za powiększalnik?
M7 + 4,5/50 + 4/80 + 4,5/150
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
Robert, bardzo cię przepraszam za skróty myślowe. Jak pisze przez telefon, to tak mam i potem wychodza dziwne rzeczy :)
Oczywiście, że nie weircić przez oryginał!!!
Oryginał przyłozyć do nowego laminatu, markerem zaznaczyć otwory i wiercić w tych punktach.
To wcale nie wygląda na skomplikowaną rzecz. Kwestia przyłożenia sie do tego, żeby się nie śpieszyć i być dokładnym
150 mm średnicy to małe kółeczko. Jednostronny laminat w sklepie z elektroniką 150 x 200 kupisz za jakieś 20 PLN. Trzeba by zwrócić uwagę na grubośc, bo bywają różne. Dobrze, żeby była ta sama.
Na stolik wiertarki przykręcamy kawałek płyty wiórowej, w samym środku laminatu wiercimy otwór na śrubę/wkręt. Przykręcamy śrubą/wkrętem laminat do płyty wiórowej tak, żeby zamontowany na wiertarce frez był swoim obwodem styczny zewnętrznie do obwodu kółka, które mamy wykonać. Włączamy wiertarkę i kręcimy laminatem aż wytniemy kółko o średnicy 150 mm.
Potem - tak jak napisano - ostrym wiertełkiem wiercimy zaznaczone otworki. Można nie odkręcać przy tym laminatu, będzie łatwiej się celowało - otwory sa po okręgu.
Gdybyś do mnie zajechał i mielibysmy trochę czasu, to w czasie potrzebnym na wypicie 2 piw i obsmarowanie dupy 4 kolegom byśmy to zrobili. Prosta, ale czasochłonna i wymagająca dokładności robótka.
Pomysł ze skanowaniem, przerabianiem na wektory i dorabianiem w firmach z laserami, cięciem wodą itp jest dobry, ale niepotrzebnie drogi i niepotrzebnie skomplikowany. Zanim zeskanujesz, przerobisz na wektory i znajdziesz firmę, której będzie się chciało, to "pan Zdzisiu" już bedzie dawno żonę po pupci klepał.
Oczywiście, że nie weircić przez oryginał!!!
Oryginał przyłozyć do nowego laminatu, markerem zaznaczyć otwory i wiercić w tych punktach.
To wcale nie wygląda na skomplikowaną rzecz. Kwestia przyłożenia sie do tego, żeby się nie śpieszyć i być dokładnym
150 mm średnicy to małe kółeczko. Jednostronny laminat w sklepie z elektroniką 150 x 200 kupisz za jakieś 20 PLN. Trzeba by zwrócić uwagę na grubośc, bo bywają różne. Dobrze, żeby była ta sama.
Na stolik wiertarki przykręcamy kawałek płyty wiórowej, w samym środku laminatu wiercimy otwór na śrubę/wkręt. Przykręcamy śrubą/wkrętem laminat do płyty wiórowej tak, żeby zamontowany na wiertarce frez był swoim obwodem styczny zewnętrznie do obwodu kółka, które mamy wykonać. Włączamy wiertarkę i kręcimy laminatem aż wytniemy kółko o średnicy 150 mm.
Potem - tak jak napisano - ostrym wiertełkiem wiercimy zaznaczone otworki. Można nie odkręcać przy tym laminatu, będzie łatwiej się celowało - otwory sa po okręgu.
Gdybyś do mnie zajechał i mielibysmy trochę czasu, to w czasie potrzebnym na wypicie 2 piw i obsmarowanie dupy 4 kolegom byśmy to zrobili. Prosta, ale czasochłonna i wymagająca dokładności robótka.
Pomysł ze skanowaniem, przerabianiem na wektory i dorabianiem w firmach z laserami, cięciem wodą itp jest dobry, ale niepotrzebnie drogi i niepotrzebnie skomplikowany. Zanim zeskanujesz, przerobisz na wektory i znajdziesz firmę, której będzie się chciało, to "pan Zdzisiu" już bedzie dawno żonę po pupci klepał.
Zdecydowanie masz rację.
Gdybym miał wiertarkę ze stojakiem to pewnie psując 5 płytek bym sobie coś takiego nawiercił, ale ręczną wkętarką jestem za cienki na to.
Wszystkie otwory muszą być idealnie prostopadłe inaczej świecąc przez otwór nr 1 światło będzie padało na czujnik nr 2.
Za dużo tych otworów, żeby robić to bez 'sprzętu' po drugiej wpadce przy 170 dziurce chyba bym kociokwiku dostał a znając życie na dwóch by się nie skończyło ;)
Z drugiej strony - marnie mi idzie wydzwanianie firm robiących płytki, z 4 nie odezwał się do mnie jeszcze nikt i żaden telefon nie odpowiada, albo poczta albo głucho, może nie żyją już wszyscy... (sądząc po stronach robionych w notatniku, to firmy z wczesnych lat 90 ;P)
Gdybym miał wiertarkę ze stojakiem to pewnie psując 5 płytek bym sobie coś takiego nawiercił, ale ręczną wkętarką jestem za cienki na to.
Wszystkie otwory muszą być idealnie prostopadłe inaczej świecąc przez otwór nr 1 światło będzie padało na czujnik nr 2.
Za dużo tych otworów, żeby robić to bez 'sprzętu' po drugiej wpadce przy 170 dziurce chyba bym kociokwiku dostał a znając życie na dwóch by się nie skończyło ;)
Z drugiej strony - marnie mi idzie wydzwanianie firm robiących płytki, z 4 nie odezwał się do mnie jeszcze nikt i żaden telefon nie odpowiada, albo poczta albo głucho, może nie żyją już wszyscy... (sądząc po stronach robionych w notatniku, to firmy z wczesnych lat 90 ;P)