Jak dawniej dziennikarze wywoływali zdjęcia 'w terenie'?
Moderatorzy: rbit9n, Jerzy, zladygin, Michał Kowalski
Jak dawniej dziennikarze wywoływali zdjęcia 'w terenie'?
Czytam akurat książkę Krzysztofa Millera (kiepską moim zdaniem, niechby został przy fotografowaniu) o jego podróżach w latach '90 szlakiem wojen wszelakich.
Trafiłem akurat na fragment kiedy na lotnisku przetrzepują mu bagaż, w którym ma koreks, chemię i wywoływarkę do zdjęć.
Ciekaw jestem co to mogło być za urządzenie. Jobo CPx cośtam? Czy coś jeszcze innego?
Wie może ktoś z Was jak wtedy (i wcześniej) wyglądał przenośny warsztat fotorepirtera? Chodzi mi pczywiście o pracę w miejscach, gdzie nie da się po robocie wrócić wieczorem do miasta, w którym zakładów foto bez liku. Jak wywoływano zwłaszcza kolor - pewnie głównie slajdy? A może po prostu wysyłano do redakcji niewywołane klisze?
Słyszeliście coś o takich ciekawostkach?
&
Trafiłem akurat na fragment kiedy na lotnisku przetrzepują mu bagaż, w którym ma koreks, chemię i wywoływarkę do zdjęć.
Ciekaw jestem co to mogło być za urządzenie. Jobo CPx cośtam? Czy coś jeszcze innego?
Wie może ktoś z Was jak wtedy (i wcześniej) wyglądał przenośny warsztat fotorepirtera? Chodzi mi pczywiście o pracę w miejscach, gdzie nie da się po robocie wrócić wieczorem do miasta, w którym zakładów foto bez liku. Jak wywoływano zwłaszcza kolor - pewnie głównie slajdy? A może po prostu wysyłano do redakcji niewywołane klisze?
Słyszeliście coś o takich ciekawostkach?
&
Może zacznijmy od tego, że lata 90-te to nie było dawniej. To są czasy wspólczesne.
Fotoreporterzy, ci prawdziwi pracowali przede wszystkim na negatywach i raczej ich sami nie obrabiali. Nie mieli na to czasu.
No chyba, że był reporterem pracującym na lotniskowcu, to nie miał innego wyjścia, filmy trzeba było obrobić.
A z drugiej strony po co je wywoływać? I tak nie mógł wysłać do redakcji ich elektronicznych wersji, bo nie było takiej technologii.
Wcześniej, czyli II WW, lata 50-80 jak robili w cz-b to wywoływali. Potem po prostu słali filmy kurierem do redakcji.
Raczej nie. Najmiejsze CPE nie zmieści się w bagażu. Co najwyżej ->TBE<- , choć też nie sądzę by woził ze soba coś takiego.Sholay pisze:Ciekaw jestem co to mogło być za urządzenie. Jobo CPx cośtam?
To zależy. Mając TBE można wywołać wszystko. Tylko ile na to czasu by musiał zużyć. E-6 to 40 min. na dwa maksymalnie filmy.Sholay pisze:Wie może ktoś z Was jak wtedy (i wcześniej) wyglądał przenośny warsztat fotorepirtera? Chodzi mi pczywiście o pracę w miejscach, gdzie nie da się po robocie wrócić wieczorem do miasta, w którym zakładów foto bez liku. Jak wywoływano zwłaszcza kolor - pewnie głównie slajdy? A może po prostu wysyłano do redakcji niewywołane klisze?
Fotoreporterzy, ci prawdziwi pracowali przede wszystkim na negatywach i raczej ich sami nie obrabiali. Nie mieli na to czasu.
No chyba, że był reporterem pracującym na lotniskowcu, to nie miał innego wyjścia, filmy trzeba było obrobić.
A z drugiej strony po co je wywoływać? I tak nie mógł wysłać do redakcji ich elektronicznych wersji, bo nie było takiej technologii.
Wcześniej, czyli II WW, lata 50-80 jak robili w cz-b to wywoływali. Potem po prostu słali filmy kurierem do redakcji.
M7 + 4,5/50 + 4/80 + 4,5/150
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
Hehe, no dawniej czyli jak nie jedździli z laptokiem i telefonem satelitarnym do transmisji danych.
Podałem przykład Millera, bo znam jego wersję i wersję Jagielskiego z tych samych wyjazdów. Oni nie mieli zaplecza jak typy z AP w Wietnamie czy późniejszych teatrów wojennych. Nota bene - chyba już z Wietnamu zdjęcia dawało radę wysłać czymś w stylu telefaksu, ale to zdaje się trwało niewiarygodnie długo.
Oczywiście domyślam, że nie mieli ciemni jak Nolte w Under Fire, a w każdym razie miewali ją rzadko. I oczywiście, wiem że raczej na slajdach bądź negatywach pracowali. Ale właśnie dlatego ciekaw jestem czy - jeśli w ogóle - te slajdy w warunkach polowych jakoś wołali, czy wysyłali niewołane. Bo jeśli wołali to jak pisałeś - kupa czasu + zabawa z ewentualnym kolorem też raczej nie do zrobienia w murzyńksije chatce albo czeczeńskiej ziemiance.
&
Podałem przykład Millera, bo znam jego wersję i wersję Jagielskiego z tych samych wyjazdów. Oni nie mieli zaplecza jak typy z AP w Wietnamie czy późniejszych teatrów wojennych. Nota bene - chyba już z Wietnamu zdjęcia dawało radę wysłać czymś w stylu telefaksu, ale to zdaje się trwało niewiarygodnie długo.
Oczywiście domyślam, że nie mieli ciemni jak Nolte w Under Fire, a w każdym razie miewali ją rzadko. I oczywiście, wiem że raczej na slajdach bądź negatywach pracowali. Ale właśnie dlatego ciekaw jestem czy - jeśli w ogóle - te slajdy w warunkach polowych jakoś wołali, czy wysyłali niewołane. Bo jeśli wołali to jak pisałeś - kupa czasu + zabawa z ewentualnym kolorem też raczej nie do zrobienia w murzyńksije chatce albo czeczeńskiej ziemiance.
&
- technik219
- -#
- Posty: 3353
- Rejestracja: 13 lut 2011, 20:15
- Lokalizacja: ze wsi
Podejrzewam, że fotoreporterzy są jak wędkarzeSholay pisze:Czytam akurat książkę Krzysztofa Millera...


Nie było potrzeby wywoływać filmów "w warunkach polowych", bo:
- fotoreporter nie znajdował się w oblężonym Leningradzie (dla przypomnienia - 2,5 roku) i co jakiś czas miał możliwość przekazania materiałów,
- obróbka w warunkach polowych, w namiocie, jaskini, gruzach itp. nie ma sensu, ponieważ jest to najłatwiejszy sposób utraty całego dorobku. Przez błąd obróbki, przez brak warunków, inne nieprzewidziane zdarzenia,
- a jeśli nie całkowitej utraty, to chociażby "schrzanienia".
Tak więc opowieści Millera włożyłbym między bajki. Zresztą, jak zaznaczył J.A. - czemu miałoby to służyć? Co miałoby przyspieszyć?
Lux mea lex
Pamiętam wywiad z Trójce z Chrisem Niedenthalem przy okazji wystawy lub wydania książki - tego akurat nie pamiętam. Mówił on, że wysyłał do redakcji niewywołane filmy z dokładnym opisem każdej klatki, bo komunikacja dwustronna w tamtych czasach była trudna. Swoją drogą ile to wymagało samodyscypliny...
Wywołaj sobie film: https://sites.google.com/site/negfix8pl/film
Znowu to brzmi jak opowieść wędkarza (na marginesie świetne porównanie technik219).JaZ99 pisze:Mówił on, że wysyłał do redakcji niewywołane filmy z dokładnym opisem każdej klatki,
Jak on niby dokładnie opisywał każdą klatkę z niewywołanego filmu? Kiedy niby opisywał filmy?
Przez jeden raz w życiu miałem okazję popatrzeć jak pracują fotoreporterzy w warunkach normalnych, cywilizowanych.
Był to rok 1995, pielgrzymka JP II. Byłem wtedy w Żywcu, na trybunie dla press. Filmy zmieniali często i w ogóle się nimi nie przejmowali. Między nogami stała torba ze sprzętem i wyjęty z aparatu film lądował w tej torbie.
Być może po imprezie ładował te filmy do torby z opisem JP II Zywiec 1995. W redakcji z tego wybierano jedno dwa do publikacji, a jak gazeta miała jeszcze jakiś dodatek w stylu duży format Wyborczej, to tam było umieszczanych dodatkowych kilka.
Nikt się nie przejmował co jest na której klatce, bo to bez znaczenia. I tak cała torba to jedno wydarzenie.
M7 + 4,5/50 + 4/80 + 4,5/150
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
Niedenthal słał wszystko do Ameryki, albo przez znajomych, albo przez ludzi, którzy się tam wybierali. Ciekawy był sposób opisywania negatywów. On pisał jak naświetlone a oni na drugim końcu świata wołali idealnie. On nawet nie miał możliwości zobaczenia materiału, widział tylko to co wydrukowane potem w gazecie. Dopiero po stanie wojennym dostał swoje archiwum do przejrzenia. Często było tak, że robił foty tutaj w piątek a w poniedziałek materiał wychodził w stanach w gazecie.
Na przykład nabazgrać flamastrem na kasetce jakiś numer (na każdej kasetce jest wolne pole na to przeznaczone), na kartce napisać dla poszczególnych klatek lub zakresu klatek co na nich jest.J.A. pisze:Jak on niby dokładnie opisywał każdą klatkę z niewywołanego filmu?
Lata 90-te to już normalniejszy kraj był. Niedenthal w latach 80-tych nie mógł zadzwonić do redakcji i powiedzieć, co gdzie jest. Pamiętasz, ile się czekało na zwykłą międzymiastową? A co dopiero za ocean....
Ponoć straszną kasę za te zdjęcia kosił, to się starał. O ile dobrze pamiętam, to za miesiąc pracy kupił sobie Leikę.
Wywołaj sobie film: https://sites.google.com/site/negfix8pl/film
- technik219
- -#
- Posty: 3353
- Rejestracja: 13 lut 2011, 20:15
- Lokalizacja: ze wsi
Jak na dzisiejsze też. Pojedź gdzieś, przyślij trochę zdjęć i kup se za to Panie Leikę z serii M. 

Wywołaj sobie film: https://sites.google.com/site/negfix8pl/film
- technik219
- -#
- Posty: 3353
- Rejestracja: 13 lut 2011, 20:15
- Lokalizacja: ze wsi
Ech, szalone lata 30-teFikumiku pisze:Wożenie z sobą koreksu i odbrobiny chemiii nie jest ściemą, zachęcam do zapoznania się z osobą Kazimierza Nowaka który w latach 30 XX wieku na rowerze przemierzył czarny ląd dwa razy wzdłuż, próbując zarobić wysyłaniem zdjęć i reportaży ze swojej podróży.

A w tym samym czasie Roman Vishniac przemierzał polskie wsie i miasteczka fotografując świat, który wkrótce miał zginąć. Podczas bezksiężycowych nocy wywoływał filmy w ustronnych meandrach rzeczułek, odliczając czas wywoływania...121...122...123...

Lux mea lex
A to już nie jest z dokładnym opisem każdej klatki, wiesz to spora różnica.JaZ99 pisze:Na przykład nabazgrać flamastrem na kasetce jakiś numer (na każdej kasetce jest wolne pole na to przeznaczone), na kartce napisać dla poszczególnych klatek lub zakresu klatek co na nich jest.
20 tysięcy zł, czyli jakieś 7k$. To nie jest straszna kasa, za miesięczny reportaż w kraju, w centrum Europy, któremu władza wypowiedziała wojnę. Na warunki zachodniego i wschodniego wybrzeża USA (nie środkowego zachodu), 3 m-ce pracy wykwalifikowanego robotnika.JaZ99 pisze:Jak na dzisiejsze też. Pojedź gdzieś, przyślij trochę zdjęć i kup se za to Panie Leikę z serii M.
Lata 30-te a 90-te uw to taka sama różnica w epokach jak lata 90-te uw, a czasami obecnymi.Fikumiku pisze:Wożenie z sobą koreksu i odbrobiny chemiii nie jest ściemą, zachęcam do zapoznania się z osobą Kazimierza Nowaka który w latach 30 XX wieku na rowerze przemierzył czarny ląd dwa razy wzdłuż, próbując zarobić wysyłaniem zdjęć i reportaży ze swojej podróży.
Jeśli chodzi o przekaz materiałów oczywiście.
Dla tego przypuszczam, że opisywał raczej filmy, a nie kadry.sweetek pisze:pracował nikonami, nie miał Leici, nie wiem jaka kasę, ale robota to była przerabana. Przerabiał straszne ilości filmów..
M7 + 4,5/50 + 4/80 + 4,5/150
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
Kazimierza Nowaka akurat czytam, ale jeszcze nie dotarłem do żadnego fragmentu o ciemni, chociaż pewnie musiał to robić, skoro dorabiał robiąc zdjęcia lokalesom. I zastanawiałem się czy chemię nosił w chlebaku czy dokupował w większych miastach. W ogóle ówczesna Afryka sprawiała wrażenie bardziej cywilizowanej niż sobie wyobrażałem - ot, choćby Stomil dosyłający opony.
Wracając zaś do Millera - raz, że wspomina tam konkretnie, koreksy, chemia, suszarka do włosów, żeby filmy suszyć i ta tajemnicza wywoływarka. całość musiał nosić na plecach, max 2 walizki.
Pamiętam też, że w latach '90 w Fundacji Helsińskiej na jakichś warsztatach reporażu się pojawił. I wtedy też coś napomykał o walizce ze sprzętem do wywoływania targanym w walizce po RPA. Nie pamiętam czy wtedy dopytałem, ani tym bardziej czy dawał jakieś szczegóły.
&
Wracając zaś do Millera - raz, że wspomina tam konkretnie, koreksy, chemia, suszarka do włosów, żeby filmy suszyć i ta tajemnicza wywoływarka. całość musiał nosić na plecach, max 2 walizki.
Pamiętam też, że w latach '90 w Fundacji Helsińskiej na jakichś warsztatach reporażu się pojawił. I wtedy też coś napomykał o walizce ze sprzętem do wywoływania targanym w walizce po RPA. Nie pamiętam czy wtedy dopytałem, ani tym bardziej czy dawał jakieś szczegóły.
&