Powitalnia
Moderatorzy: rbit9n, Jerzy, zladygin, Michał Kowalski
Powitalnia
Witam Was
Korex odwiedzam od dawna. A teraz przyszedł czas na rejestrację. Kilka słów o mnie. Jestem leśnikiem. Facetem w wieku jak najbardziej słusznym, żonatym i dzieciatym. Także dziewczyny - jako potencjalna partia odpadam. Lubię sobie pofocić ale bez jakiegoś specjalnego zacięcia artystycznego. Najbardziej mnie cieszy jak zrobię jakąś fotkę, którą mogę powiększyć i powiesić na ścianie u mnie w domku oraz jak zrobię zdjęcie komuś ze znajomych i dać mu ją w postaci odbitki. Kocham analoga. Im większy format tym moje zauroczenie większe. Póki co wielkiego darzę tylko miłością platoniczną. Ale mam nadzieję, że już niedługo. Nie lubię kłótni. I pewnie nie będę się mocno na forum udzielał bo z natury nieśmiały jestem troszkę. Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Korex odwiedzam od dawna. A teraz przyszedł czas na rejestrację. Kilka słów o mnie. Jestem leśnikiem. Facetem w wieku jak najbardziej słusznym, żonatym i dzieciatym. Także dziewczyny - jako potencjalna partia odpadam. Lubię sobie pofocić ale bez jakiegoś specjalnego zacięcia artystycznego. Najbardziej mnie cieszy jak zrobię jakąś fotkę, którą mogę powiększyć i powiesić na ścianie u mnie w domku oraz jak zrobię zdjęcie komuś ze znajomych i dać mu ją w postaci odbitki. Kocham analoga. Im większy format tym moje zauroczenie większe. Póki co wielkiego darzę tylko miłością platoniczną. Ale mam nadzieję, że już niedługo. Nie lubię kłótni. I pewnie nie będę się mocno na forum udzielał bo z natury nieśmiały jestem troszkę. Pozdrawiam wszystkich serdecznie
witam i pozdrawiam!
"Cítíte to? Cítíte to? Fenidon, synku. Nic jinýho na světě takhle nevoní. Zbožňuju vůni fenidonu po ránu."
Podplukovník William "Bill" Kilgore
zemsta toxycznego fotomutanta flickr
Podplukovník William "Bill" Kilgore
zemsta toxycznego fotomutanta flickr
dorcusie, kup rakiety śnieżne. to działa. albo biegówki.
"Cítíte to? Cítíte to? Fenidon, synku. Nic jinýho na světě takhle nevoní. Zbožňuju vůni fenidonu po ránu."
Podplukovník William "Bill" Kilgore
zemsta toxycznego fotomutanta flickr
Podplukovník William "Bill" Kilgore
zemsta toxycznego fotomutanta flickr
Kiedyś miałem Ładę Nivę, frajda była niesamowita. Ale rakiety śnieżne pewnie są od niej mniej awaryjne. Dlatego szefie cały czas wertuje strony w poszukiwaniu tanich a ładnych :) Swoją drogą nie wiem jak Wy ale pora zimowa to u mnie czas zmniejszonej aktywności fotograficznej. Nie wołałem już ponad tydzień i nie mogę skończyć filmu a chyba ze trzy klatki mi zostały. A tak w ogóle to mam pytanie czy też tak macie i czy jest to jakiś stan uzależnienia, które trzeba leczyć, że jak nie wywołam filmu przez 3-4 dni to już mi czegoś brakuje i nie wiem co ze sobą zrobić? Wzrok wędruje ku czarnemu, obłemu podełku stojącego na szafie a w głowie kołace się jedna tylko myśl "Ech poobracałbym ja Ciebie"
u mnie w ciemni zimno jak cholera musze przepalac piecykiem bo ciemnie mam poza domem budynku gospodarczym no i nie chce sie strasznie
no ale tak raz na miesiąc to trzaba coś wywolać.
tej zimy bede prubował fotografować myszołowy z zasiadki przylatuja niedaleko mojego domu razem z krukami, oj przepiękne to ptaszyska.[/scroll]
no ale tak raz na miesiąc to trzaba coś wywolać.
tej zimy bede prubował fotografować myszołowy z zasiadki przylatuja niedaleko mojego domu razem z krukami, oj przepiękne to ptaszyska.[/scroll]
Jamajczyku rozbawiłeś mnie na maxa :) Twój nick, zima za oknem i moja wyobraźnia co do Twojej ciemni kazały mi sie uśmiechnąć. Ale zapewniam, że bez ironii tylko z życzliwością :) Tym bardziej, że mój kumpel ma właśnie taką ciemnie w nieogrzewanej mini łazience. No u mnie ciemnia to prawdziwy luxus. Udało mi się wygospodarować jeden pokój na ten cel w leśniczówce. mam tam nawet wersalkę! jedyny minus brak bieżącej wody. Pozdrawiam i życzę powodzenia przy foceniu myszołowów :)
Na pewno nie trzeba leczyć, a nawet nie wolno. Analogowcy to najzdrowsi miłośnicy fotografii. Dowód? Mam wielu pacjentów używająych syfry, jak na razie żaden analogowiec nie wymagał mojej interwencji :)dorcus pisze: A tak w ogóle to mam pytanie czy też tak macie i czy jest to jakiś stan uzależnienia, które trzeba leczyć, że jak nie wywołam filmu przez 3-4 dni to już mi czegoś brakuje i nie wiem co ze sobą zrobić? Wzrok wędruje ku czarnemu, obłemu podełku stojącego na szafie a w głowie kołace się jedna tylko myśl "Ech poobracałbym ja Ciebie"
dziś na siłę pstryknąłem jedną klatkę i zupełnie mnie to nie cieszyło. Nawet jak idę pofocić krajobraz to chwila naciśnięcia spustu musi być poprzedzona całym może to źle określę ale swego rodzaju misterium. Wpierw muszę pochodzić, pojeździć aby wreszcie znaleść właśnie TO co chcę sfocić. Później muszę pomyśleć, wybrać kadr, pogłówkować nad ustawieniami, pomierzyć światło. W tym momencie zachodzi słońce i cała zabawa się przeciąga. Po pół godzinie walki z samym sobą i z okolicznościami przyrody wszystkie dane (znane i nieznane) zaczynają się skupiać w jednym punkcie - spuście migawki. I wreszcie jest, to cudowne KLAP. A tak z biegu to tylko erzatz zdjęcia. Nie wiem czy jednak, że nie powinienem się już leczyć??? :))
-
- -#
- Posty: 81
- Rejestracja: 22 paź 2010, 20:24
- Lokalizacja: Wrocław
Cześć :)
Bez przesadyzmu z tym leczeniem. Ja mam podobnie - jeśli najpierw nie "podelektuję" się sceną i okolicznościami, to nie mam prawie wcale satysfakcji ze zdjęcia. Ba! Nierzadko zdarza mi się, że spakuję aparat i całą resztę sprzętu, zarzucę torbę i statyw na plecy, dokulam się na miejsce gdzie BARDZO chciałem zrobić zdjęcie i... nic :D Wygląda wtedy to w ten sposób, że zaczynam chodzić, rozglądać się, wybierać kadry i w myślach robić zdjęcia i stwierdzam, że jednak nic ciekawego z tego wyciągnąć nie potrafię.
Mimo to, nie czuję się chory. Wręcz przeciwnie - po każdym takim "nieudanym" wypadzie na zdjęcia odczuwam pewien inny rodzaj lekkiej satysfakcji, że potrafiłem stwierdzić iż z moimi umiejętnościami, wyobraźnią i warsztatem technicznym nic tu nie zdziałam.
Niedawno mi się to potwierdziło, gdy razem z kolegą wybraliśmy się pofotografować - on cyfrą, ja analogiem. Na miejscu spędziliśmy około 2h. On wrócił do domu z kilkudziesięcioma zdjęciami, ja z żadnym, ale w ostatecznym rozrachunku i tak wszystkie usunął. Żadne mu się nie spodobało.
Ot taka fotograficzna powściągliwość i samokrytyka :)
Bez przesadyzmu z tym leczeniem. Ja mam podobnie - jeśli najpierw nie "podelektuję" się sceną i okolicznościami, to nie mam prawie wcale satysfakcji ze zdjęcia. Ba! Nierzadko zdarza mi się, że spakuję aparat i całą resztę sprzętu, zarzucę torbę i statyw na plecy, dokulam się na miejsce gdzie BARDZO chciałem zrobić zdjęcie i... nic :D Wygląda wtedy to w ten sposób, że zaczynam chodzić, rozglądać się, wybierać kadry i w myślach robić zdjęcia i stwierdzam, że jednak nic ciekawego z tego wyciągnąć nie potrafię.
Mimo to, nie czuję się chory. Wręcz przeciwnie - po każdym takim "nieudanym" wypadzie na zdjęcia odczuwam pewien inny rodzaj lekkiej satysfakcji, że potrafiłem stwierdzić iż z moimi umiejętnościami, wyobraźnią i warsztatem technicznym nic tu nie zdziałam.
Niedawno mi się to potwierdziło, gdy razem z kolegą wybraliśmy się pofotografować - on cyfrą, ja analogiem. Na miejscu spędziliśmy około 2h. On wrócił do domu z kilkudziesięcioma zdjęciami, ja z żadnym, ale w ostatecznym rozrachunku i tak wszystkie usunął. Żadne mu się nie spodobało.
Ot taka fotograficzna powściągliwość i samokrytyka :)