Z ust mi wyjąłeś

Moderatorzy: rbit9n, Jerzy, zladygin, Michał Kowalski
Z ust mi wyjąłeś
tez kiedys odrzucalem jakies tam "teorie" o kompozycjach liniach itp, i postanowilem tworzyc po swojemu.technik219 pisze: ↑15 sty 2021, 19:52 Jego zdjęcia na pierwszy rzut oka zaprzeczały podstawowym zasadom kompozycji (bo ich nie znał i nie zaprzątał sobie nimi głowy), ale miały w sobie "to coś" co czyniło je wyjątkowymi.
to jest w sumie naturalny etap procesu twórczego - napiszę jak to widzę, na przykładzie malarstwa -
Robią obaj dokładnie to samo, ale innymi narzędziami.technik219 pisze: ↑15 sty 2021, 19:52 Malarz tworzy obraz najpierw w swojej głowie, potem go maluje. Fotograf za pomocą kadrowania, poprzez wybór ogniskowej, przysłony, głębi ostrości, czasu otwarcia migawki, sposobu obróbki negatywu i pozytywu wyodrębnia i interpretuje wycinek rzeczywistości.
zgoda, ale i rysownik i fotoreporter na sali śdowej raczej chcą pokazać to samo. Emocje. A może i dusze osób biorących udział w „spektaklu”Imperitus pisze: ↑16 sty 2021, 10:05 J.A., rysownik sądowy jest rysownikiem sądowym, fotografia oddaje- jak zauważyłeś- pojedynczy wycinek rzeczywistości, człowiek może na jednym rysunku oddać całą sytuację albo nawet kilka. Ponieważ człowiek jest zdolny do syntezy, a tego fotografia jako taka nie może
No właśnie: nie robimy tak jak nam w duszy gra, tylko by się innym podobało. Mówisz: bombardowani standardami... Istotnie. A potem po latach stwierdzamy, że dotychczasowe życie było do dupy, bo nie robiliśmy ani tego co chcieliśmy, ani jak chcieliśmy bo za bardzo się przejmowaliśmy co ludzie na to powiedzą i by nie odstawać od "standardów".shovax pisze: ↑15 sty 2021, 22:41 ale po latach doszedlem do wniosku ze przeciez rodzimy sie w naszej cywilizacji, i od malego jestesmy zewszad bombardowani "standardami", ktore zostaly wyrobione na podstawie stuleci powstawania sztuki. te zdjecia podobaja sie szerokiej publicznosci, ktore spelniaja "cos" (kolor, kompozycja itd). cos, co sie wkulo w nasza podswiadomosc.
Gdzie przyroda stosuje te zasady? Odkrywa się to co już istnieje.
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że posługujesz się nazwiskiem autora ocierającego się o kicz a nawet chwilami stojącego w nim po kolana?
Otóż nie. Nasza percepcja jest wartością dodaną w procesie wychowania. Co kultura to inny kanon. Czy wiesz, że Eskimosi nie kojarzą dwóch kropek i dwóch kresek w odpowiednim układzie z twarzą człowieka (jak w popularnym wierszyku: kropka-kreska, kropka kreska - fotografia twego pyska)? A to, że piszemy od lewej do prawej to też nie jest żadną regułą? Żydzi i Arabowie piszą od prawej do lewej, a Japończycy i Chińczycy piszą jak chcą: z góry na dół i od prawej do lewej. No więc?
Obawiam się, że tak nie jest. Prowadzono na ten temat badania naukowe które wykazały, że to nie jest prawdą. Oko błądzi po płaszczyźnie za nic sobie mając wszelkie punkty mocne i linie wiodące.
No właśnie! Z tym się zgodzę bez dwóch zdań. Tylko gdzie w tym zdaniu jest dowód na tezę, że tylko obraz skomponowany według akademickich reguł jest w stanie zostać "prawidłowo"odebrany?
Każde dzieło jest odbieranie zmysłami (przy zasadach panujących w galeriach i muzeach musimy się ograniczyć wyłącznie do wzroku, bo nie można dotykać eksponatów) i przetwarzane w mózgu. Uważa się, że mózg odgrywa w tym procesie kluczową rolę. Jako posiadacze mózgów przyjęliśmy, że każde dzieło sztuki powinno się odznaczać odpowiednio wysokim stopniem skomplikowania godnym jego autora - mózgu. Bo koncepcja dzieła powstaje w mózgi i przez mózg jest odbierana -oczy i inne zmysły są jedynie peryferyjnymi urządzeniami wprowadzającymi dane). Jeśli więc dzieło nie odznacza się takim stopniem skomplikowania, jakiego byśmy się spodziewali po jego autorze to zaczynamy wątpić w dojrzałość twórcy. Wymóg skomplikowania dzieła jest kształtowany w procesie kształcenia i obejmuje właśnie omawiane "zasady". Władysław Tatarkiewicz (zachęcam gorąco do lektury jego "Dziejów sześciu pojęć") opisuje w bardzo przystępny sposób narodziny wszelkich kanonów i zasad tworzenia dzieła. Starożytni obserwując przyrodę i zastanawiając się nad jej doskonałością doszli do wniosku, że za ową doskonałością kryją się zasady, wedle których twory przyrody zostały stworzone. Próbowali ich dociec, by móc tworzyć dzieła równie doskonałe. Opracowali więc zasady tworzenia utworów muzycznych, poezji, tragedii i komedii a także sztuk plastycznych. Uznali, że nie może być dziełem sztuki ludzki wytwór nie wytworzony wedle ustalonych zasad (ustalonych - nie odkrytych. Im się tylko wydawało, że je odkryli). Tak więc sztuką było dla nich tylko to, co człowiek mógł stworzyć (o tworzeniu możemy mówić tylko współcześnie - artysta jako twórca. Dla starożytnych po wieki średnie jedynym twórcą był bóg, a człowiek mógł tylko "odtworzyć". Tak doskonale, na ile znała zasady) według zasad. Dlatego sztuką do pewnego momentu było wszystko to co teraz nazywamy rzemiosłem. Tak, rzemiosłem. Oglądając dzisiaj w Luwrze Wenus z Milo zachwycamy się kunsztem artysty, podczas gdy nieznany rzeźbiarz mozolnie wykuwał ją z bryły marmuru mógł nie być uważany za artystę a jedynie za rzemieślnika, bowiem w początkowym okresie helleńskim za artystów nie uważano "twórców" posługujących się siłą fizyczną a ich dzieła za sztukę. To nastąpiło w późniejszym okresie. Autor Wenus z Milo mógł mieś status dzisiejszego lastrykarza.
A tego się po Tobie nie spodziewałem. Musisz być obznajomiony w temacie pilnowania krów. Szacun!
Portretem fotograficznym można "oddać duszę" tak bardzo, jak rysunkiem. Oczywiście, moje zdanie. Ale zależy, co się robi.
No grafikiem nie jest na pewno bo na sali sądowej ciężko byłoby wykonać jakąkolwiek matrycę