aka pisze: ↑20 maja 2020, 13:40
Z pobocznej beczki - mam OM1 w idealnym stanie wizualnym i mechanicznym, ale światłomierz nie działa. Może ktoś wie gdzie się udać z naprawą (tylko nie do Bydgoszczy)?
Mogą być dwie przyczyny problemu "nie działania" światłonierza OM-1.
1. Światłomierz został uszkodzony w jakiś sposób, np. przez użycie niewłaściwej baterii. Na om.pl podają taką możliwość. Ja przez pomyłkę założyłem baterię alkaliczną i po kilku dniach światłomierz odmówił posłuszeństwa. Po kilkutygodniowym odpoczynku, światłomierz jakby ożył, ale na krótko - w dalszym ciągu ta nieszczęsna bateria. Coś mnie podkusiło - i tu pojawia się drugi problem -
2... odkręciłem mocowanie bagnetu do mocowania obiektywu by sprawdzić czy nie blokuje się dźwigienka od symulatora przysłony. Usłyszałem cichutkie "bbzzzzyk" i d...pa blada. Pod mocowaniem obiektywu jest skomplikowany zestaw przekładni, kółeczek zębatych i... sznureczek który przekazuje położenie dźwigienki symulatora przysłony na potencjometr światłomierza. Sznureczek się rozwinął. Ściągnąłem serwisówkę do OM-1, znalazłem akapit dotyczący naprawy światłomierza i ustalania prawidłowego napięcia tego sznureczka, ale nie udało mi się go wyregulować. W rezultacie niby światłomierz działa, ale co pokazuje to już jego tajemnica. Dzwoniłem "do Bydgoszczy" ale pan nie chciał się podjąć naprawy. Jedyne co mi się udało naprawić to ustawienie czasu 1/1000 zgodnie z instrukcją: pod dolną osłoną okienka kadrowego jest kółko czasów migawki, na którym czas 1/1000 oznaczony jest dziurką w tarczy. Poprzednio był źle ustawiony (widać już ktoś w aparacie grzebał przede mną). Teraz czasy są wybierane dokładnie z postępem 2 i naświetlenie odbywa się w "punkt" według wskazań światłomierza zewnętrznego.
Jeśli Twój światłomierz nie działa od początku to możliwe, że nastąpiła któraś z dwu powyższych przyczyn: albo światłomierz został uszkodzony przez zbyt wysokie napięcie baterii, albo ktoś wcześniej w aparacie grzebał.
W sumie nauczyłem się z tym żyć. Pomiar światła OM-1 (n) był i tak fałszowany przez tylne światło wpadające do wizjera i czasami błąd pomiaru był znaczny. OM-1(n) wymagają osłony okularu wizjera - muszli ocznej. Dla mnie to dosyć upierdliwe, bo OM nie posiadają "wysokiego punktu ocznego" i stosując muszlę nie widać całej matówki. OM-2 to już inna bajka. One dokonują pomiaru z płaszczyzny filmu i nie przeszkadza im światło tylne.
Co do gąbek trzymających pryzmat, to wada ta dotyczyła niektórych modeli OM-1 i wczesnych modeli OM-2. OM-1N i OM-2N już nie mają tych felernych gąbek.
Zdarzyło mi się, że zwariowało sterowanie czasami migawki w OM-2S/P. Drabinka czasów skakała jak oszalała i prawidłowe naświetlenie było czystym przypadkiem. Okazało się, że pod gałką korekty naświetlania/ustawienia czułości jest ścieżka potencjometru napylana czymś w rodzaju grafitu. Była brudna i nie był zachowany styk pomiędzy ścieżką a dwoma zabierakami (jeden dla ustalenia czułości filmu, drugi dla korekty). Kupiłem za parę groszy specjalny preparat do czyszczenia i konserwacji potencjometrów i po demontażu górnej pokrywy (przebiega to stosunkowo bezstresowo) mogłem wyczyścić potencjometr. Od kilku lat mam spokój.
Zaślepki.... ileż to aukcji jest na All... gdzie sprzedają Olympusy ze zgubionymi zaślepkami...
Olympusy OM to odrębna filozofia fotografowania. Jakże inna od tej w wydaniu Nikona (FM, FE) i Canona.