Gdybyś jeszcze zacytował fragment, w którym mówiłem, że...
Fotomechanik pisze: ↑01 cze 2020, 00:28
Podobno gdzieś tam kiedyś były 6x7, ale jeśli nawet, to spróbujcie je znaleźć i być przygotowanym na odsprzedanie jednej z nerek.
Może z tą nerką to trochę przesadziłem, ale nawet ta "taniocha" za półtora kafla, to chyba dość sporo?
Teraz kwestia Mamiyi RB67. Oczywiście, że były magazynki 6x8 i to wcale nie w szczątkowej ilości. Wystarczy zajrzeć na ebaja, żeby się przekonać, że większość tych aparatów jest sprzedawana właśnie ze ścianką 6x8. Ale to tylko kolejny szczegół, którego oczywiście można się czepić.
Aspekt ekonomiczny.
Czemu zaraz popadasz w skrajności? Skoro klatka 6x8 wychodzi dość drogo, to mam od razu rezygnować z fotografii na filmie? Przecież między tym formatem, a smartfonem, jest jeszcze film 6x7, 6x6, 6x4,5, 35mm, cyfrowa pełna klatka, APS-c i tak dalej. Czyli co? Albo mam robić duży - średni, albo - tam są drzwi, kup se telefon? Przecież to jest wręcz obraźliwe i mnie też nie podoba się "takie stawianie tematu"
Ja nie lubię w ogóle ani skrajności, ani uogólnień. Dlatego zawsze staram się wypowiadać w wyważony sposób. Daleki też jestem od bycia złośliwym w stosunku do ludzi, którzy mają własne, ale odmienne od mojego zdanie. Tak więc napisałem o moich doświadczeniach z Mamiyą RB. Bo dla mnie ona okazała się aparatem uciążliwym i tak naprawdę niepotrzebnym. Nie twierdzę, że wszyscy muszą myśleć tak samo.
Skoro porównania samochodowe są zbyt "odleciane" (swoją drogą, autor wątku nie pytał o "największy, najcięższy i najmniej poręczny aparat, jaki istnieje na rynku", tylko po prostu o jakiś średni format), to może coś bardziej przyziemnego.
Kupuję chleb w piekarni. Nie paczkowany tostowy, w supermarkecie, tylko taki normalny zwykły chleb. Nie robię zatem zdjęć smarkfonem, tylko cyfrową lustrzanką APS-c. Znam kogoś, kto chleb piecze, regularnie, dwa razy w tygodniu, na zakwasie. To fotografia nie tylko na błonie filmowej, ale w ogóle wielkoformatowa, albo wręcz mokry kolodion. Oczywiście taki bochenek wygląda i pachnie obłędnie, a smakuje tak, że można się nim upajać. Ja jednak tego nie robię, bo po pierwsze, nie mam czasu, po drugie, nie stać mnie na to, a po trzecie, wystarcza mi chleb kupowany w piekarni. Nie zjem paczkowanego tostowego, bo to nawet nie jest chleb. Podobnie jak robienie zdjęć telefonem, nie jest fotografią.
Szanuję jednak człowieka, który ten chleb piecze i spodziewam się, że on będzie szanował mnie. Nie powie mi - gdy okaże się, że nie piekę chleba - Idź i kup se ten paczkowany syf z marketu, wyjdzie ci jeszcze taniej.
Bo gdyby tak powiedział, to będzie co najmniej chamstwo...