Faktycznie Twoje są duuuuuża mniej gęste - swoja droga przypominają te moje, które uważałem za niedoświetlone/niedowołane (wspomniane różnice między F-1 a Sekonikiem). Czyli skalibrować muszę jak nic, przynajmniej dopóki mam w sobie trend dążenia do perfekcji..
Tak na marginesie - biorąc się za analoga sądziłem że uproszczę warsztat. Że będę patrzył na słońce i rzucał okiem w cień, mruczał chwilę pod nosem ("za ciemno na 8, a miała być większa głębia, a ten drań obiektyw na 4 mi mydli) i robił zdjęcia drewniano-skórzaną wydmuszką (patrz LF) a nie technologią zawierającą więcej scalaków niż prom kosmiczny. Z kwestii dobrania parametrów przesłony i kadru w półautomatycznym trybie obsługi cyfrówki proces rozrósł się do doboru kliszy do warunków, wywoływacza do niej, zapewnienia stabilności warunków wywoływania, doboru papierów, sprzętu do powiększeń, etc, etc, bo już mi się wymieniać nie chce

Z początkowego Spotmatica z Takumarem i filmami c41 zrobiło się już pół ciężarówki, a to chyba jeszcze nie koniec..
Co nie znaczy, że powyższe mnie męczy, raczej pozytywnie bawi i odwraca uwagę od codzienności. Czasem do tej codzienności przywracają uwagi osób zupełnie postronnych, które mają w głębokim poważaniu, czy przejście ze światła w cień jest płynne i miękkie, czy detale na zdjęciu są ostre, rozmycia plastyczne, i czy obydwa występują dokładnie w tych miejscach, które uważam za estetyczne. Okazuje się, że ma być rozpoznawalna ciocia Marysia, a moje plastyczności są zbrodnią przeciw Józkowi i Krzyśkowi którzy za nią robili tak zabawne miny.
Margines drugi, już bez marudzenia - bo tu mi Internet plącze się w zeznaniach - czy np Tmax 100 w wersji 135, 120 i w błonach ciętych to ten sam Tmax? Słowem mówiąc - czy mogę skalibrować na błonie małoobrazkowej, by móc używać parametrów tam ustalonych na szitkach 4x5 lub 8x10 (bo w tym kierunku coraz bardziej zdecydowanie podążam)? Jak to się ma w przypadku Adoxa i Fomy, bo te negatywy, w różnych czułościach, również czekają na swoje pięć minut w lodówce.
Rafał