To gorzej niż szczypta w przepisach kucharskich. Ale to też dowodzi jak dokładnie należy to odmierzać. 8 filiżanek, czyli na oko, coś koło tyle ile się zmieści.
M7 + 4,5/50 + 4/80 + 4,5/150
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
To gorzej niż szczypta w przepisach kucharskich. Ale to też dowodzi jak dokładnie należy to odmierzać. 8 filiżanek, czyli na oko, coś koło tyle ile się zmieści.
Co zrobisz.... potem zona sie dziwi co tak cudujesz z ta chemia do tych twoich kliszy
skiper75 pisze: ↑04 cze 2020, 16:17
Co zrobisz....
Gdzieś widziałem recepturę wywoływacza ze składnikami mierzonymi w małych i dużych łyżeczkach - to przerasta moje możliwości akceptacji takiej nonszalancji. Ja tam porcje jednogramowe i podobne odważam na wadze o max. "ładowności" 20 g i dokładności 0.01 g (dokładności, nie liczbie miejsc po przecinku).
skiper75 pisze: ↑04 cze 2020, 16:17
Co zrobisz....
Gdzieś widziałem recepturę wywoływacza ze składnikami mierzonymi w małych i dużych łyżeczkach - to przerasta moje możliwości akceptacji takiej nonszalancji. Ja tam porcje jednogramowe i podobne odważam na wadze o max. "ładowności" 20 g i dokładności 0.01 g (dokładności, nie liczbie miejsc po przecinku).
aka pisze: ↑04 cze 2020, 18:23
Gdzieś widziałem recepturę wywoływacza ze składnikami mierzonymi w małych i dużych łyżeczkach
Takie receptury, nie tylko fotograficzne były dość powszechne w XIX i wcześniejszych wiekach.
W przypadku fotografii, gdy wszystko było odmierzane z podobną dokładnością, a obróbkę wykonywało się nie na czas, a na oko, nie ma się co dziwić. A Nadar i tak sobie z tym radził.
M7 + 4,5/50 + 4/80 + 4,5/150
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
Tak odmierzał odczynniki Witold Dederko. Osobiście znałem mistrza, który w taki sam sposób robił wywoływacze do papierów i działały tak jak powinny: kontrastowość jaką chciał, odcień jaki chciał... Kiedyś go zapytałem ile dać azotanu 6-nitrobenzimidazolu do wywoływacza. Odpowiedział: jak soli do jajeczka, szczyptę
Już nie ma takich mistrzów. Teraz bez apki na smartfona już nawet jajka na miękko nie ugotuje
J.A. pisze: ↑04 cze 2020, 19:30
Takie receptury, nie tylko fotograficzne były dość powszechne w XIX i wcześniejszych wiekach.
technik219 pisze: ↑04 cze 2020, 19:38
Osobiście znałem mistrza, który w taki sam sposób robił wywoływacze do papierów i działały tak jak powinny: kontrastowość jaką chciał, odcień jaki chciał...
Coś na rzeczy jest. Zaczynałem przygodę z fotografią mając do dyspozycji butlę 1l R09, puszki 3Xfilm 135 NP15 (taki wypas!), fotonbromy, uniwersalny wywoływacz i taki sam utrwalacz (chyba nic nie pokręciłem), zdarzało się dzielić zawartość torebek na mniejsze działki i było ok. Wszystko było takie proste ...
A te wspomniane receptury "łyżeczkowe" to u Anchella, przykład:
To wiele wyjaśnia, ale nie wszystko. Co do objętości - ok, ale co do wagi to nie bardzo ok. podejrzewam, że miarka siarczynu nie waży tyle samo co hydrochinonu.
a co? może koledzy myślą że panie pakowaczki w FOTONIE używały wagi do odmierzania odczynników? - miareczki są dużo szybsze w użyciu (gorzej jak pani pakująca fenidon np. kichnęła sobie w trakcie pracy - wtedy ktoś miał pecha i dziwnie wywołane filmy)