od roku robię foty analogowe średnim formatem i wywołuje w labie. Jakość jest niezadowalająca więc postanowiłem sam wywołać.
Wszyscy piszą, że to takie proste, ale mnie chyba przerasta :)
Kupiłem sobie Zenita ET, kilka filmów fomopan 100 i chemię (Fomadon R09, Fomafix P - U1, Fomacitro)
Proces:
- wywoływacz 1+50 przez 9 minut - kręcę trochę co minutę
- przerywacz 1+19 przez 10 minut - kręcę trochę co minutę
- utrwalacz - 10 minut - czasami zamieszam, czasami zakręcę, ale tu nie mierzę czasu.
Oba wywołane filmy to jakaś masakra: wywołały się tylko wąskie paski przy trzech krawędziach klatek, a reszta pusta.
Co ciekawe przy pierwszym filmie te paski były cieńsze (mniej widocznego obrazu)

Może aparat jest walnięty? Nic tym Zenitem wcześniej nie robiłem. Teściu kupił nówkę 30 lat temu i nie wyciągał z pokrowca, a ja właśnie go odkupiłem i pstrykam.
Może coś z chemią? Filmy były równomiernie nawinięte na szpulach, nie stykały się - więc chemia powinna wszędzie dotrzeć, a widać, że tylko fragmenty się wywołały.
Przeszukałem Googla i forum szukając podobnie wyglądających negatywów, ale nic podobnego nie znalazłem.
Teraz zmienię aparat (mam jeszcze Smiena 8M), później będę zmieniał filmy i chemię, ale może ktoś z Was wie co robię źle i zaoszczędzi mi czasu :)