Zdjęcia cyfrowe we własnym powiększalniku
: 13 paź 2020, 00:20
Szanowni Państwo,
Chciałem podzielić się metodą powiększania czarno-białych zdjęć cyfrowych we własnej ciemni. Metoda jest banalna lecz moim zdaniem umożliwia uzyskanie w warunkach domowych bardzo dobrych, a nawet wystawowych efektów. Co muszę przyznać, nawet mnie trochę zaskoczyło.
Ale od początku.
Nie doszukałem się prekursorów; do czasu ich znalezienia rezerwuję sobie prawa patentowe i udzielam ludzkości bezpłatnej licencji na mój wynalazek.
Metoda jest darmowa, przy przyjęciu poniższych założeń:
1) Posiadam sprzęt do fotografii tradycyjnej, włącznie z ciemnią.
2) Posiadam sprzęt do fotografii cyfrowej, włącznie z przyzwoitym i choćby amatorsko skalibrowanym monitorem.
Banalność tej metody polega na sfotografowaniu wyświetlonego na monitorze zdjęcia cyfrowego aparatem tradycyjnym.
Kiedy opisywałem swój pomysł znajomym, patrzyli tylko na mnie dziwnie, po czym zmieniali temat. Ja sam podszedłem do tego agnostycznie: może to ma sens, może nie -- nie mam nic do stracenia, oprócz rolki filmu i paru arkuszy papieru.
Koniec końców, rolek filmu poszło chyba z dziesięć, sterty tablic testowych na drogim Ilfordzie Classic nawet boję się policzyć, ale bywam uparty.
Pierwsze próby ujawniły problem z kształtem krzywej gęstości. Metoda prób i błędów pokazała, że zgadywanka powoduje tylko marnowanie materiału.
Skróceniem drogi do sukcesu okazał się wynalazek autora easydigitalnegatives.com, który dał mi możliwość zautomatyzowania kompensacji (szacun dla tego pana!). Do wyników z jego programu musiałem dopisać swój własny, który łagodzi kanty wygenerowanego profilu, zgaduję, że ze względu na błędy pomiarowe, kiedy próbnik skanuje się zwykłym biurowym skanerem.
Cały proces krok po kroku jest w tym poście.
Chciałem podzielić się metodą powiększania czarno-białych zdjęć cyfrowych we własnej ciemni. Metoda jest banalna lecz moim zdaniem umożliwia uzyskanie w warunkach domowych bardzo dobrych, a nawet wystawowych efektów. Co muszę przyznać, nawet mnie trochę zaskoczyło.
Ale od początku.
Nie doszukałem się prekursorów; do czasu ich znalezienia rezerwuję sobie prawa patentowe i udzielam ludzkości bezpłatnej licencji na mój wynalazek.
Metoda jest darmowa, przy przyjęciu poniższych założeń:
1) Posiadam sprzęt do fotografii tradycyjnej, włącznie z ciemnią.
2) Posiadam sprzęt do fotografii cyfrowej, włącznie z przyzwoitym i choćby amatorsko skalibrowanym monitorem.
Banalność tej metody polega na sfotografowaniu wyświetlonego na monitorze zdjęcia cyfrowego aparatem tradycyjnym.
Kiedy opisywałem swój pomysł znajomym, patrzyli tylko na mnie dziwnie, po czym zmieniali temat. Ja sam podszedłem do tego agnostycznie: może to ma sens, może nie -- nie mam nic do stracenia, oprócz rolki filmu i paru arkuszy papieru.
Koniec końców, rolek filmu poszło chyba z dziesięć, sterty tablic testowych na drogim Ilfordzie Classic nawet boję się policzyć, ale bywam uparty.
Pierwsze próby ujawniły problem z kształtem krzywej gęstości. Metoda prób i błędów pokazała, że zgadywanka powoduje tylko marnowanie materiału.
Skróceniem drogi do sukcesu okazał się wynalazek autora easydigitalnegatives.com, który dał mi możliwość zautomatyzowania kompensacji (szacun dla tego pana!). Do wyników z jego programu musiałem dopisać swój własny, który łagodzi kanty wygenerowanego profilu, zgaduję, że ze względu na błędy pomiarowe, kiedy próbnik skanuje się zwykłym biurowym skanerem.
Cały proces krok po kroku jest w tym poście.