Gringo997 pisze: ↑05 lut 2021, 21:52
Bardzo chętnie poznam wasze opinie na temat pracy z tym sprzętem.
Mam ZMII od ponad dwóch lat, intensywniej używam od roku. Niewątpliwą zaletą jest to, o czym piszesz - skrócenie czasu uzyskania poprawnego powiększenia bez robienia testów. Dla przypomnienia: urządzenie zawiera krzywe charakterystyczne papierów i dobiera gradację filtru i czas naświetlania. Fabrycznie ma zaszytych w pamięci kilka charakterystyk, m.in. Ilforda MG IV, dającej poprawne rezultaty z Ilfordem Classic MG. Przy poprawnych negatywach, mieszczących się w skali papieru, udaje się uzyskać poprawne odbitki od pierwszego strzału.
Zakres tonalny negatywu wyświetlany jest na linijce umożliwiającej wizualną ocenę rozpiętości. Przyciski zmieniające gradację oraz czas naświetlania pozwalają na ustalenie takiej kombinacji tych parametrów, która najlepiej odpowiada naszym wyobrażeniom o gotowym powiększeniu. Nierzadko okazuje się, że "nie ma cudów" - z danego negatywu na danym papierze nie da się zrobić poprawnego powiększenia bez przysłaniania i dopalania. I nie chodzi tu o "cyzelowanie", tylko o uzyskanie jako tako poprawnego powiększenia.
I tu widzę w ZMII kolejną zaletę - wizualizacja na linijce pozwala lepiej zrozumieć wszystkie zależności. Zaletą też jest możliwość wirtualnej zmiany papieru - raz dokonany pomiar można przypisywać do różnych papierów i wybrać sobie ten, który najlepiej spełnia nasze oczekiwania.
Wypracowałem sobie taką procedurę: moja próbka ma szerokość ok 2,5 cm i długość pozwalającą na przykrycie najważniejszych miejsc na zdjęciu - zazwyczaj od marginesu do marginesu. Robię od 3 do 5 pomiarów (maksimum to 8) , m.in. w miejscach najjaśniejszym i najciemniejszym. ZMII po pomiarze proponuje czas dla gradacji 2; zmieniając czas i gradację ustalam warunki, przy których uzyskuję najlepszy rozkład tonów wyświetlający się na linijce - niekoniecznie jest to od końca do końca. Po naświetleniu i wywołaniu (i wysuszeniu) oceniam na próbce fragment zdjęcia, zazwyczaj wprowadzam poprawki i naświetlam drugą próbkę. Czasami konieczna jest trzecia próbka. No i naświetlam cały arkusz. Czasami jest OK, czasami coś trzeba poprawić - ocena całości może odbiegać od oceny próbki.
Jeżeli trzeba to przysłanianie i doświetlanie, przy czym ZMII pozwala na wyliczenie parametrów tych czynności - osobiście robię to na oko - z rozmaitymi rezultatami.
Trzeba uważać na negatywy wywoływane w pyro. Tam poza "normalną" tonacją na negatywie są barwne plamy. Wprawdzie instrukcja mówi, że ZMII uwzględnia zmianę transmisji światła przez zabarwiony negatyw, ale w rzeczywistości nie jest tak różowo, bo zafarb wpływa na gradację. W mojej ocenie najlepiej by było zrobić kalibrację danego papieru w wariantach z negatywem klasycznym i negatywem pyro. Urządzenia Heilanda (głowica + sterownik) uwzględniają ten problem i pozwalają osobno wybrać papier i rodzaj negatywu).
Czy ZMII, czy Analizer? Bez wątpienia przy stosowaniu powyższej metody naświetlania konieczny jest precyzyjny zegar ciemniowy f-stop. Różnica między Analizerem a ZMII to 100 funtów. Osobiście używam ZMII w połączeniu z zegarem Costy. Gdybym się teraz decydował na zakup, to bym chyba jednak wybrał Analizera: jedno urządzenie mniej i automatyczne przenoszenie wyników, no i łączna cena niewiele większa. Ale brexit sporo zamieszał...