Nie wiem kim jest autor tego artykułu, ale mam sceptyczne odczucia co do jego fachowości. Nie podaje żadnych konkretnych danych dotyczących tego obiektywu, żadnych wykresów, rzuca garść ogólnikowych twierdzeń podpartych osobistymi wrażeniami. Jedyny konkret stanowi podana przez niego zdolność rozdzielcza, jednak nie wiadomo w jaki sposób mierzona (i czy przez niego, czy skądś zaczerpnięta). Jednak tu strzelił sobie w kolano powołując się na "teoretyczną zdolność rozdzielczą", zaś z tekstu wynika, że nie ma zielonego pojęcia co ona oznacza i jak się ją oblicza - bo jak teoretyczna, to znaczy obliczona, a nie zmierzona.
Teoretyczna zdolność rozdzielcza obliczana jest dla bezaberracyjnego obiektywu i zależy wyłącznie od przysłony i długości fali świetlnej. Przyjmując obliczenia dla długości fali 575 nm rozdzielczości teoretyczne obiektywów wynoszą odpowiednio: dla f=2,8 R(ot) wynosi 536 l/mm. Skąd u niego R(ot) dla przysłony 2,8 wzięło się 50 l/mm tylko on raczy wiedzieć. Dla porównania: przy f=5,6 R(ot) wynosi 263 l/mm, a dla f= 16 R(ot)=93 l/mm.
Oczywiście rozdzielczość optyczna obiektywu R(o) nigdy nie jest równa teoretycznej z powodu wielu czynników (np. aberracje), a biorąc pod uwagę właściwości materiału fotograficznego (jego rozdzielczość, którą można określić jako R(m)) to "wypadkowa" rozdzielczość obrazu (na negatywie) wynosi: 1/R(w)=1/R(o) +1/R(m).
Autor artykułu nie poruszył wcale innego istotnego parametru określającego "jakość" obiektywu jakim jest reprodukcja kontrastu.
To nie jest rzetelna charakterystyka, to takie bajki Jeża-Moździerza. Takich pseudorecenzji jest w sieci na kopy i szkoda prądu na ich czytanie.
O wartości obiektywu nie przesądza sama wartość rozdzielczości. Na pojęcie wartości fotograficznej obiektywu wpływa stopień eliminacji aberracji, przenoszenie kontrastu obiektu, wygląd obszaru nieostrości, to co nazywamy "plastyką" obrazu utworzonego przez obiektyw i wiele, bardzo wiele innych kryteriów. A tu jako "wady" autor podaje tylko rozdzielczość, masę obiektywu i jego cenę.
Rzecz kolejna: dla autora "recenzji" nie ma znaczenia do jakiego formatu negatywu przeznaczony jest konkretny obiektyw. Dla niego wszystko jedno, czy obiektyw przeznaczony jest do lustrzanki małoobrazkowej, do aparatu średnioformatowego, czy wielkoformatowego. Podpina wszystko do lustrzanki cyfrowej i "bada". To nie ma najmniejszego sensu, bo nie porównuje się parametrów obiektywów do różnych systemów. Tak jak nie stawia się na ringu boksera wagi piórkowej na przeciw wagi ciężkiej. To różne bajki.
Przywołany przez niego "badacz" Wołosow, o którym nie słyszałem, zaleca podobno fotografowanie jakiejś tablicy testowej z odległości 4 (!) metrów. Owszem, fotografuje się tablice testowe, ale nie z odległości 4 m dla każdego obiektywu. Odległość fotografowania tablicy uzależniona jest od ogniskowej obiektywu badanego: z innej odległości dla obiektywów krótkoogniskowych i innej dla teleobiektywów. To podstawa badań, chyba, że przeprowadzają je szarlatani bez pojęcia o temacie.
To tyle w kwestii tej, pożal się Boże "recenzji". A powinno się ją po prostu przemilczeć
