Jerzy pisze: ↑14 lis 2018, 15:34
Rynek fotografii w Polsce jest nikły
W Polsce rynek sztuki jest nikły. Nie ma odbiorców sztuki. Jak ludzie mają mieć pojęcie o sztuce (w sensie ogólnym, bo fotografia artystyczna to już kompletna nisza), kiedy nauka o sztuce w szkołach traktowana jest jak piąte koło u wozu? Uczą tego przedmiotu nauczyciele, którzy nie mają o temacie bladego pojęcia. Moje dwie córki przerabiały ten temat szczegółowo, więc cud, że jeszcze nie wyłysiałem ze zdumienia nad poziomem wiedzy nauczycieli. Parę dni temu na FB ktoś wrzucił grafa przedstawiającego ilość godzin zajęć z wiedzy o sztuce w polskich szkołach i zachodnich - powiem krótko: gorzej już być nie może.
W Polsce nigdy w historii nie obserwowano jakiegoś wzmożonego zainteresowania sztuką i nigdy nie była ona "cenniejsza niż złoto". Oczywiście zaraz się wielu obruszy, że mamy wspaniałe zabytki, wspaniałe muzea, polscy artyści są w światowej czołówce. Ale mi chodzi o coś takiego jak "sztuka pod strzechami", o pozycję sztuki w świadomości ogółu. A ogół sztuki ni w ząb nie rozumie. Nasza wrażliwość na sztukę zatrzymała się na poziomie ułanów na konikach Kossaka i Matejki. Wszystko poza tym, a już sztuka współczesna w całości są całkowicie zbywane.
Byłem świadkiem pewnej rozmowy, podczas której pewne małżeństwo "wyższo wykształcone i aspirujące" dzieliło się wrażeniami w wakacyjnej eskapady, m.in. do Krynicy i wrażeniami z muzeum Nikifora. "...a w tym muzeum same bohomazy. Dziecko w pierwszej klasie nieraz ładniej coś namaluje (nauczycielka więc na pewno wie co mówi), sama był ładniej namalowała. I takim prymitywom robią muzea..."
To powszechne rozumienie sztuki.
A fotografia? Fotografia jest tyle warta ile papier na którym ją wykonano (inny cytat: "...mój syna ma aparat... Zenit... i ładniejsze zdjęcia robi...").
Polska nigdy nie ceniła kultury obrazkowej. Wywodzimy się z kręgu słowa pisanego, w której obraz to najwyżej ilustracja tekstu. Pokażecie przeciętnemu widzowi zdjęcie, to zaraz zaczną się pytania: a kto jest na tym zdjęciu, a gdzie było robione, a jakim aparatem, a dlaczego jedna połowa twarzy taka ciemna, a ja bym nie chciała mieć takiego zdjęcia bo źle wychodzę na zdjęciach, mówi pan, że to fotografia artystyczna, a w czym się to przejawia?... Żadnych bardziej złożonych refleksji, skojarzeń, wzruszeń. Kto miał ich na to uwrażliwić? Ta nauczycielka zniesmaczona Nikiforem? Wolne żarty! To i tak cud, że pod względem percepcji obrazowej stoimy szczebel wyżej od Eskimosów, którzy w zestawie "kropka-kreska-kropka-kreska" (

) nie rozpoznają ludzkiej twarzy.
Popatrzcie na nasze pomniki... Realizm, realizm i jeszcze raz realizm. Można by powiedzieć - socrealizm. Dlaczego nie alegoria? Bo przeciętny odbiorca tej alegorii nie ogarnia. Przed pewnym domem kultury stoi rzeźba, alegoryczna, w stylu Hasiora, trochę z Dunikowskiego, rzeźba która przede wszystkim powinna działać na wyobraźnię i powodować emocje, w której można dopatrzyć się odniesień nawet do Piety Michała Anioła. No i wzbudziła pewnego razu emocje. Takie emocje, że nawet jakiś domowego chowu krytyk poświęcił jej zjadliwy artykuł w lokalnej "gazecie" opatrzony jeszcze bardziej kretyńskim tytułem, że niby co to za szkarastwo, co ono w ogóle przedstawia i jakim prawem zajmuje przestrzeń publiczną, którą można by zagospodarować w większym pożytkiem.
A koledzy tu rozprawiają o jakimś "rynku fotografii artystycznej"...