Tak i mnie się najczęściej zdarza. Trudno na kimkolwiek polegać i nie ma żadnej gwarancji jakości ani powtarzalności. I Slawoj też ma rację, że trzeba dowodzić swojego kiedy odbiera się zniszczony materiał. Z resztą każde puszczenie taśmy do maszyny żeby zrobić kolejne odbitki, też powoduje, że negatyw wychodzi coraz bardziej wyszorowany.morotegari pisze:To już tak jest z tymi labami- oddajesz jeden film i jesteś zadowolony, oddajesz drugi i dostajesz zniszczony negatyw- bo maszynę obsługiwała inna osoba... Loteria
Ilem się nastrzępił kiedyś, żeby udowodnić gnojowi winę. Wymoczyłem dwa Ilfordy sam, na prawdę podręcznikowo i sterylnie. Chciałem tylko prosty skan Tiff, a dostałem kompletnie po prześwietlane kadry jpg, z binarnym kontrastem i piękną, głęboką rysę na obu taśmach od strony emulsji. Żadna gliceryna, żadna szybka rozpraszająca nie pomogą na takie dziary...ehh. Teraz skanuję sam bo odkąd posiadłem dobrą syfrę, do tego służy mi najlepiej. Żaden skaner labowy nie dorównuje takim skanom hand made :)