Cóż, podstawowy jest oczywisty fakt, że przyjemniej jest pieniądze dostać, niż je zapłacić. Do tego świadomość, że za płacone podatki ma się usługi państwa, które muszą przecież być jakoś finansowane, otóż ta świadomość była przez setki lat tłumiona tym, że faktycznie za płacone panu podatki nie miało się nic i dotyczyło to 90% społeczeństwa. Trochę to ucywilizowali zaborcy, ale zaborcy i wszystkie ich dokonania były ochoczo dezawuowane, więc słabo weszły w świadomość. W sumie dopiero po wojnie redystrybucja usług opłacanych publicznie stała się równomierna w całym społeczeństwie, ale wtedy z kolei specyfika ustroju była taka, że nijak nie dawało się tego skojarzyć z dokładaniem podatku do wspólnej kasy, bo chociażby nie było takiego płacenia PIT, jak teraz. Więc do tej pory mamy ludzi przekonanych o tym, że podatki to takie zabieranie pieniędzy zupełnie po nic, ewentualnie, żeby je rozdać pijakom, a drogi, straż pożarna i to, że poczta dowozi listy do każdej dziury omijanej przez kurierów, to się robi samo z siebie.
Natomiast w kwestii podatku za sprzedanie zdjęcia, to głowy nie dam, ale chyba są jakieś limity ustawowe takiej prywatnej, niezarobkowej wymiany handlowej, tak samo, jak można do jakiejś kwoty dostać darowiznę bez zgłaszania tego. Więc raczej nie ma tak, że każda pierdoła sprzedana na Allegro powinna być wpisana w PIT. Ale, oczywiście, to nie dotyczy zarobkowego sprzedawania większej (sumarycznie) ilości czegokolwiek.