Może tu jest pies pogrzebany. Sam nigdy Fomapanów nie używałem, ale ktoś tu na forum twierdził, że trafiają się lipne serie z wadami emulsji.inéditable pisze:Jedyne co, to film (fomapan 100)
Paski w poprzek negatywu
Moderatorzy: rbit9n, zladygin, Michał Kowalski, Jerzy
też tak uważam, tym bardziej że mam podobne doświadczenia.xneon pisze:raczej zaświetlenie, może przy ładowaniu do koreksu?
razu pewnego w swej naiwności liczyłem że jeśli dobrze "zaciemnię " drzwi od łazienki i w środku dnia uda mi się bez szkody załadować negatyw do koreksu.
no i przeliczyłem się

gdy oczy przyzwyczaiły się do ciemności wyraźnie było widać prześwity w moim "zaciemnieniu" . choć próbowałem własnym ciałem zasłonić

czy szpule autora wątku są z przeźroczystego plastiku? moje są


edit. mój negatyw to tradycyjnie Tmax
Ostatnio zmieniony 03 sie 2011, 18:38 przez nord, łącznie zmieniany 3 razy.
-
- -#
- Posty: 42
- Rejestracja: 15 sty 2011, 18:43
- Lokalizacja: Jelenia Góra
Witam wszystkich na forum.
Chciałbym podzielić się swoimi wrażeniami z użytkowania negatywów fomy o różnych czułościach. Ponieważ jest to mój pierwszy post tutaj, w kilku zdaniach zarysuję swoją "fotograficzną" historię. Kiedyś, dawno temu, w prawdziwie analogowej epoce mój kontakt z fotografią był okazjonalny i wyrywkowy-pstrykałem na przypadkowych materiałach z przypadkowych "kompaktów", wywoływanych w przypadkowych labach. Efekty były dalece niezadowalające, wręcz fatalne. Nadejście ery cyfrowej powitałem więc z ulgą-jako "nową jakość". Niemniej na ucyfrowienie czekałem naprawdę długo, nastąpiło ono kilka lat temu za pośrednictwem hiper-zooma firmy od telewizorów. Jakość uzyskanych tym narzędziem "fotografii" była po prostu tragiczna, ale za bardzo mi to nie przeszkadzało. Do czasu. Już w tym roku (rok oświecenia ?) postanowiłem coś z tym fantem zrobić. Ponieważ chciałem mieć aparat mały i poręczny (dlsr odpadał ze względu na gabaryty i wagę) postawiłem na Sigmę DP2s. Jest to naprawdę dobry sprzęt. Niemniej czas spędzony na dopieszczaniu RAWów rósł wykładniczo. I ciągle coś było nie tak. Obraz z Sigmy (i chyba z każdego cyfraka) nieustannie wydawał mi się taki...sztuczny, plastikowy. Wygląda jak powleczony błyszczącą folią. Poza tym intensywne "przepały" w silnym słońcu zaczęły mnie naprawdę denerwować. Sporo wędruję w terenie (takie hobby) i z reguły nie mam czasu czekać na "dobre" światło. Siłą rzeczy zwróciłem się w kierunku jedynej alternatywy-PRAWDZIWEJ :) fotografii.
Popytałem po rodzinie i udało się skombinować zakurzoną Minoltę 9xi. Kupiłem w Rossmannie (!) film "firmowy" i z analogiem i Sigmą w ręku poszedłem testować sprzęt. I zostałem porażony...Negatyw z rossmanna radził sobie LEPIEJ (znacznie !) niż Sigma, aparat (właściwie to matryca...) słynący w cyfrowym świecie z doskonałej dynamiki tonalnej. Pomijając "DR", zdjęcia analogowe po prostu wyglądały lepiej. Nie wiem jak to opisać, ale tak po prostu czuję. Wyglądały lepiej i już. Nie jestem opętanym fanem negatywu i wrogiem cyfry-wręcz przeciwnie, długo byłem przekonany, że analog jest "be", pod wpływem odległych, smutnych doświadczeń na byle jakim sprzęcie. Ale mały obrazek to jednak było jeszcze nie to...Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o odwzorowanie szczegółów to cyfra (Sigma konkretnie) jest lepsza od taniego negatywu. Postawiłem więc na średni format. Zakupiłem TLR-a - Mamiyę. Mamiya do dzisiaj jest w serwisie (już kilka miesięcy), w międzyczasie wyszukałem w piwnicy klasyka wschodniej myśli technicznej - Lubitela 166B. Lubitel uchodził w rodzinie za tzw. "złom" - rzekomo nie przewijał filmu. Nikt tego chyba nie sprawdzał w praktyce. Więc sprawdziłem ja. Zakupiłem kilka rolek fomapana (iso 100, 200, 400). Zakupiłem koreks i chemię. Co do jakości optyki Lubitela, sprawa jest w miarę znana-jest marnie. Marnie też nastawia się ostrość i trafienie w punkt to spore wyzwanie. Na szczęście mój egzemplarz za bardzo rozregulowany chyba nie jest. Więc poszła pierwsza rolka fomy-iso 200. Rezultaty-po prostu obłędne. Tragicznie obłędne...Negatyw po wywołaniu wyglądał tak-intensywne pasy w poprzek klatki (jakby "przełamywał" się podczas przewijania). Dodatkowo liczne ubytki emulsji, dosłownie jak dziury. I najgorsze. Czarne kropki (właściwie-przecinki), w ogromnej liczbie, wyglądało to jak sito. Kompletna porażka. Złożyłem to na karb niewłaściwego wywoływania i kiepskiego sprzętu. I kolejne negatywy-czułość 100 i 400. Nieco lepiej, ale nadal dziury, ubytki emulsji, sporo (losowo rozmieszczonych) czarnych przecinków. Łącznie zrobiłem cztery negatywy fomy. Wszystkie wywoływane w "rodinalu" (RO9), dwa ostatnie 1:100, godzina wołania, lekkie przewrotki 1/20/40 minuta. Było nieco lepiej ale nadal nie nadawało się to do niczego. Kompletnie zepsuty materiał. Wcześniej wołałem parę fom (ale to brzmi..) na małym obrazku i nic podobnego nie miało miejsca. Zacząłem podejrzewać starzejącą się chemię (dwa miesiące odpieczętowany R09), niewłaściwą wodę etc. Zapadła decyzja-ostatnia szansa dla Lubitela (on też był podejrzanym...). Załadowałem Ilforda deltę 400. Wołany w R09 (absolutnie nie zalecany), płukany przed wołaniem wodą (Ilford nie zaleca), rozcieńczenie 1:100, lekkie przewrotki 1/20/40 minuta. Efekt ? Zniewalający... Postępowanie identyczne jak z negatywami fomy, ale...zero rys, zero paprochów, zero czarnych kropek, po prostu CUDO ! Obraz czysty i wyraźny (jak na moje doświadczenie i wymagania). Ziarno (iso 400) lepsze niż w fomie 100...Może miałem szczęście ? Nie wiem. Wiem jedno-Fomy już nie spróbuję. Naprawdę mam dosyć.
To tyle. Mam nadzieję, że admin za ten przydługi post nie wystrzeli mnie na orbitę. Nie potępiam w czambuł Fomy. Pech ? Kto wie...
Pozdrawiam.
Chciałbym podzielić się swoimi wrażeniami z użytkowania negatywów fomy o różnych czułościach. Ponieważ jest to mój pierwszy post tutaj, w kilku zdaniach zarysuję swoją "fotograficzną" historię. Kiedyś, dawno temu, w prawdziwie analogowej epoce mój kontakt z fotografią był okazjonalny i wyrywkowy-pstrykałem na przypadkowych materiałach z przypadkowych "kompaktów", wywoływanych w przypadkowych labach. Efekty były dalece niezadowalające, wręcz fatalne. Nadejście ery cyfrowej powitałem więc z ulgą-jako "nową jakość". Niemniej na ucyfrowienie czekałem naprawdę długo, nastąpiło ono kilka lat temu za pośrednictwem hiper-zooma firmy od telewizorów. Jakość uzyskanych tym narzędziem "fotografii" była po prostu tragiczna, ale za bardzo mi to nie przeszkadzało. Do czasu. Już w tym roku (rok oświecenia ?) postanowiłem coś z tym fantem zrobić. Ponieważ chciałem mieć aparat mały i poręczny (dlsr odpadał ze względu na gabaryty i wagę) postawiłem na Sigmę DP2s. Jest to naprawdę dobry sprzęt. Niemniej czas spędzony na dopieszczaniu RAWów rósł wykładniczo. I ciągle coś było nie tak. Obraz z Sigmy (i chyba z każdego cyfraka) nieustannie wydawał mi się taki...sztuczny, plastikowy. Wygląda jak powleczony błyszczącą folią. Poza tym intensywne "przepały" w silnym słońcu zaczęły mnie naprawdę denerwować. Sporo wędruję w terenie (takie hobby) i z reguły nie mam czasu czekać na "dobre" światło. Siłą rzeczy zwróciłem się w kierunku jedynej alternatywy-PRAWDZIWEJ :) fotografii.
Popytałem po rodzinie i udało się skombinować zakurzoną Minoltę 9xi. Kupiłem w Rossmannie (!) film "firmowy" i z analogiem i Sigmą w ręku poszedłem testować sprzęt. I zostałem porażony...Negatyw z rossmanna radził sobie LEPIEJ (znacznie !) niż Sigma, aparat (właściwie to matryca...) słynący w cyfrowym świecie z doskonałej dynamiki tonalnej. Pomijając "DR", zdjęcia analogowe po prostu wyglądały lepiej. Nie wiem jak to opisać, ale tak po prostu czuję. Wyglądały lepiej i już. Nie jestem opętanym fanem negatywu i wrogiem cyfry-wręcz przeciwnie, długo byłem przekonany, że analog jest "be", pod wpływem odległych, smutnych doświadczeń na byle jakim sprzęcie. Ale mały obrazek to jednak było jeszcze nie to...Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o odwzorowanie szczegółów to cyfra (Sigma konkretnie) jest lepsza od taniego negatywu. Postawiłem więc na średni format. Zakupiłem TLR-a - Mamiyę. Mamiya do dzisiaj jest w serwisie (już kilka miesięcy), w międzyczasie wyszukałem w piwnicy klasyka wschodniej myśli technicznej - Lubitela 166B. Lubitel uchodził w rodzinie za tzw. "złom" - rzekomo nie przewijał filmu. Nikt tego chyba nie sprawdzał w praktyce. Więc sprawdziłem ja. Zakupiłem kilka rolek fomapana (iso 100, 200, 400). Zakupiłem koreks i chemię. Co do jakości optyki Lubitela, sprawa jest w miarę znana-jest marnie. Marnie też nastawia się ostrość i trafienie w punkt to spore wyzwanie. Na szczęście mój egzemplarz za bardzo rozregulowany chyba nie jest. Więc poszła pierwsza rolka fomy-iso 200. Rezultaty-po prostu obłędne. Tragicznie obłędne...Negatyw po wywołaniu wyglądał tak-intensywne pasy w poprzek klatki (jakby "przełamywał" się podczas przewijania). Dodatkowo liczne ubytki emulsji, dosłownie jak dziury. I najgorsze. Czarne kropki (właściwie-przecinki), w ogromnej liczbie, wyglądało to jak sito. Kompletna porażka. Złożyłem to na karb niewłaściwego wywoływania i kiepskiego sprzętu. I kolejne negatywy-czułość 100 i 400. Nieco lepiej, ale nadal dziury, ubytki emulsji, sporo (losowo rozmieszczonych) czarnych przecinków. Łącznie zrobiłem cztery negatywy fomy. Wszystkie wywoływane w "rodinalu" (RO9), dwa ostatnie 1:100, godzina wołania, lekkie przewrotki 1/20/40 minuta. Było nieco lepiej ale nadal nie nadawało się to do niczego. Kompletnie zepsuty materiał. Wcześniej wołałem parę fom (ale to brzmi..) na małym obrazku i nic podobnego nie miało miejsca. Zacząłem podejrzewać starzejącą się chemię (dwa miesiące odpieczętowany R09), niewłaściwą wodę etc. Zapadła decyzja-ostatnia szansa dla Lubitela (on też był podejrzanym...). Załadowałem Ilforda deltę 400. Wołany w R09 (absolutnie nie zalecany), płukany przed wołaniem wodą (Ilford nie zaleca), rozcieńczenie 1:100, lekkie przewrotki 1/20/40 minuta. Efekt ? Zniewalający... Postępowanie identyczne jak z negatywami fomy, ale...zero rys, zero paprochów, zero czarnych kropek, po prostu CUDO ! Obraz czysty i wyraźny (jak na moje doświadczenie i wymagania). Ziarno (iso 400) lepsze niż w fomie 100...Może miałem szczęście ? Nie wiem. Wiem jedno-Fomy już nie spróbuję. Naprawdę mam dosyć.
To tyle. Mam nadzieję, że admin za ten przydługi post nie wystrzeli mnie na orbitę. Nie potępiam w czambuł Fomy. Pech ? Kto wie...
Pozdrawiam.
To dość dziwne. Zrobiłem trochę filmów Fomy w Rodinalu i nigdy nie miałem problemów. Nie wygląda to na błąd wywoływania. Skąd pochodziły te materiały? Może były stare.
P. S.
P. S.
Załamało mnie to. Przy "systemie" przewijania filmu w Lubitelu nawet cep jest skomplikowany.mac2011 pisze:Lubitel uchodził w rodzinie za tzw. "złom" - rzekomo nie przewijał filmu.
mac2011, o fomie było nieraz. i tu, i tam. o! http://www.aparaty.tradycyjne.net/foto,38841.html
pozdrawiam!
pozdrawiam!
"Cítíte to? Cítíte to? Fenidon, synku. Nic jinýho na světě takhle nevoní. Zbožňuju vůni fenidonu po ránu."
Podplukovník William "Bill" Kilgore
zemsta toxycznego fotomutanta flickr
Podplukovník William "Bill" Kilgore
zemsta toxycznego fotomutanta flickr
Podłączę się do posta, bo problem mam podobny i nie ma sensu zakładać nowego.
Zrobiłem dwie rolki Ilforda PAN 100, w moim starutkim Canonie AE-1. Efekt jest podobny do opisywanego, z tym, że prześwietlone(?) paski są szersze. Poniżej dodam przykładowe zdjęcia.
Z treści posta (możliwe przyczyny) wykluczam w zasadzie wszystkie... Film ładowany do koreksu w porze kiedy na dworze kompletnie ciemno, w całym mieszkaniu światła wyłączone (włącznie z tv i monitorem kompa), drzwi dokładnie uszczelnione. Wywoływacz R09 1+50, bełtanie - 10s/min, czas wołania z DigitalTruth. Podczas nawijania na koreks jeden film był oporny - nie chciał "wejść" na szpulę (kilka prób), ale ostatecznie się udało. Po płukaniu i otw. koreksu, spr. czy film dobrze nawinął się na ślimaka - było OK. Więc odrzucam również możliwość "sklejenia" się filmu w koreksie podczas wołania.
Wołałem 2 filmy i oba z takim samym prześwietleniem (oba ostatnio robione w/w Canonem).
Czy w taki sposób może się ujawniać złe uszczelnienie korpusu aparatu? Zanim "zmarnuję" następną rolkę wolę zapytać bardziej doświadczonych.
Może coś z migawką jest nie tak (choć nie wiem co może być nie tak). W tym Canonie kurtynki przesuwają się z lewa do prawa.
Wcześniej (ale było to 5-6 lat temu - tyle aparat leżał nie używany) robiłem sporo zdjęć tym aparatem i nie było podobnych problemów.
Dodam jeszcze, że prześwietlenia nie są regularne, kilka kletek (1,3 filmu) jest naświetlonych poprawnie...
Zrobiłem dwie rolki Ilforda PAN 100, w moim starutkim Canonie AE-1. Efekt jest podobny do opisywanego, z tym, że prześwietlone(?) paski są szersze. Poniżej dodam przykładowe zdjęcia.
Z treści posta (możliwe przyczyny) wykluczam w zasadzie wszystkie... Film ładowany do koreksu w porze kiedy na dworze kompletnie ciemno, w całym mieszkaniu światła wyłączone (włącznie z tv i monitorem kompa), drzwi dokładnie uszczelnione. Wywoływacz R09 1+50, bełtanie - 10s/min, czas wołania z DigitalTruth. Podczas nawijania na koreks jeden film był oporny - nie chciał "wejść" na szpulę (kilka prób), ale ostatecznie się udało. Po płukaniu i otw. koreksu, spr. czy film dobrze nawinął się na ślimaka - było OK. Więc odrzucam również możliwość "sklejenia" się filmu w koreksie podczas wołania.
Wołałem 2 filmy i oba z takim samym prześwietleniem (oba ostatnio robione w/w Canonem).
Czy w taki sposób może się ujawniać złe uszczelnienie korpusu aparatu? Zanim "zmarnuję" następną rolkę wolę zapytać bardziej doświadczonych.
Może coś z migawką jest nie tak (choć nie wiem co może być nie tak). W tym Canonie kurtynki przesuwają się z lewa do prawa.
Wcześniej (ale było to 5-6 lat temu - tyle aparat leżał nie używany) robiłem sporo zdjęć tym aparatem i nie było podobnych problemów.
Dodam jeszcze, że prześwietlenia nie są regularne, kilka kletek (1,3 filmu) jest naświetlonych poprawnie...
jak wyżej. wsłuchaj się w odgłosy Swego canona, czy go aby astma nie dopada.
"Cítíte to? Cítíte to? Fenidon, synku. Nic jinýho na světě takhle nevoní. Zbožňuju vůni fenidonu po ránu."
Podplukovník William "Bill" Kilgore
zemsta toxycznego fotomutanta flickr
Podplukovník William "Bill" Kilgore
zemsta toxycznego fotomutanta flickr
Znalazłem na tym forum już kilka tematów na temat pasków w poprzek negatywu, ale jeszcze nie widziałem tematu o paskach wzdłuż negatywu.
https://dl.dropbox.com/u/2009314/img006.png
Paski te ciągną się wzdłuż filmu, nie "od perforacji do perforacji" (zdjęcia robione Bronicą ETRSi). To nie wina skanera bo widzę je na negatywie.
Film Rollei 400S wołany w miesięcznym D-76 1+3, kręcenie pierwszą minutę, potem 10s na początku każdej minuty, utrwalanie w A-300.

https://dl.dropbox.com/u/2009314/img006.png
Paski te ciągną się wzdłuż filmu, nie "od perforacji do perforacji" (zdjęcia robione Bronicą ETRSi). To nie wina skanera bo widzę je na negatywie.
Film Rollei 400S wołany w miesięcznym D-76 1+3, kręcenie pierwszą minutę, potem 10s na początku każdej minuty, utrwalanie w A-300.
zorki, bronica. http://amserstfn.wordpress.com/, http://amserstfn.tumblr.com/
z postu nie wynika czy roztwór roboczy(1+3) był rozrabiany miesiąc wcześniej, czy też, to stock był wówczas zrobiony i dopiero przed wywołaniem rozbełtany.wosk pisze:Problemem może być wywoływacz - dla mnie rozcieńczony D-76 jest zawsze jednostrzałowy. Nie wiem jak go przechowywałeś - ale widzę tu słabe ogniwo procesu. Następny film zrób w świeżo przygotowanej wywojce i będziesz wiedział...
Edit: robiłeś Bronką z wkładem na mały obrazek? Bo piszesz o perforacji
kolego weesee nie sądzę aby to była wina kręcenia, na dobrą sprawę gdyby to była wina kręcenia pasy powinny być wzdłuż klatki. to tak na mój rozumek.na drugi raz nie kręć tylko fikołkuj koreksem, powinno nie być firanekstfn pisze:kręcenie
Ostatnio zmieniony 03 lut 2013, 00:54 przez nord, łącznie zmieniany 2 razy.
Oczywiście - to mój skrót myślowy, ale dla mnie niepojęte by było robić rozcieńczenie i chlup do butli, przechowuje się stocka. Więc zakładam, że roztwór był w użyciunord pisze:z postu nie wynika czy roztwór roboczy(1+3) był rozrabiany miesiąc wcześniej, czy też, to stock był wówczas rozbełtany i dopiero przed wywołaniem rozbełtany.

Ale autor wie to na pewno...
w rzeczy samej, rozrobienie roztworu i przechowywanie go przez taki okres byłoby przysłowiowym strzałem w...koreks ;)wosk pisze:Oczywiście - to mój skrót myślowy, ale dla mnie niepojęte by było robić rozcieńczenie i chlup do butli, przechowuje się stocka. Więc zakładam, że roztwór był w użyciunord pisze:z postu nie wynika czy roztwór roboczy(1+3) był rozrabiany miesiąc wcześniej, czy też, to stock był wówczas rozbełtany i dopiero przed wywołaniem rozbełtany.![]()
Ale autor wie to na pewno...
To tak, D-76 trzymałem jako stock w ciemnej butelce i rozrobiłem przed wołaniem. I nie, robiłem normalnie, tylko napisałem o perforacji, żeby wyjaśnić jasno kierunek smug, chodziło mi o miejsce w którym by była perforacja jakby to było 135.
Też moje pierwsze podejrzenia padło na wywoływacz, przedtem wołałem w świeższym i takich smug nie było, więc to zapewne to, ale chciałem się upewnić u Wiedzących :)
Też moje pierwsze podejrzenia padło na wywoływacz, przedtem wołałem w świeższym i takich smug nie było, więc to zapewne to, ale chciałem się upewnić u Wiedzących :)
zorki, bronica. http://amserstfn.wordpress.com/, http://amserstfn.tumblr.com/