Zaprojektuj, przetestuj po uruchomieniu, wrzuć schemat do sieci. Tylko ma się to zmieścić w komorze na baterie w urządzeniu. Mnóstwo fotoamatorów będzie Cię wielbić

Moderatorzy: rbit9n, Jerzy, zladygin, Michał Kowalski
To faktycznie kwestia miejsca wydaje się krytyczna.
Tak, napisałem wyżej, że ograniczeniem jest wolna przestrzeń.
To jest najprostszy patent, obecne baterie mają napięcie 1,5V, stare miały 1,35V. Trzeba więc obniżyć napięcie o około 0,15V (w praktyce do 0,2V). Od strony instalacyjnej najprościej jest dobrać diodę Schottky (która ma spadek napięcia rzędu 0,15-0,2V) i wlutować ją od wewnętrznej strony koszyka baterii (czyli zdejmujemy dolną pokrywę, i wlutowujemy diodę między koniec przewodu "+", a dodani pin lutowniczy koszyka). Jeżeli chcemy zbić napięcie o większą wartość, wtedy wlutowujemy szeregowo 2-3 diody lub jedną "zwykła" diodę prostowniczą (nie Schottky). Co do zasilania prądem stałym lub impulsowym, dla działania układu światłomierza nie ma to znaczenia.J.A. pisze: ↑08 maja 2023, 15:56 To faktycznie kwestia miejsca wydaje się krytyczna.
Tylko po co sobie tak życie utrudniać? Zmieniać prąd stały w impulsowy, budować układ logiczny kontrolujący napięcie wyjściowe etc.
Nie prościej dobrać ogniwo o wyższym napięciu i je ściąć do wymaganego podobnie jak to się robi w zastępstwie rtęciowych ogniw 1,35 np. do Olego OM-1?
No właśnie mówię, czy nie prościej. Dioda to pchełka wielkości 2 mm, a przetwornica to kawał instrumentu.
Furmanka jest prostsza od samochodu
Korex to zaścianek jest, nie to co zagraniczne fora, tam na rtęciowe baterejki same elektroniczne patenty są
Prosta logika każe jakoś rozwiązywać problem braku baterii opartych na rtęci. Kiedyś mieliśmy do dyspozycji proste elementy, więc dioda prostownicza była szczytem technologii. Potem weszły rozwiązania producentów, np. układ w Canonach (chyba F1 i EF), gdzie można było stosować zamiennie baterie 1,35V lub 1,5V - prosty elektroniczny układ w aparacie automatycznie stabilizował napięcie, dzięki czemu światłomierz nie "kłamał" po włożeniu baterii 1,5V. I takie rozwiązania producenta świadczą o przemyślanym podejściu do projektu. Dzisiaj za dyszkę możemy dobrać przetwornicę obniżającą lub podnoszącą napięcie - wystarczy wybrać model i wykorzystać.
Dziwi mnie w takim razie, ze nikt nie proponuje takich rozwiazan, skoro to takie proste jak twierdzisz. A wracajac do swiatlomierza, to wyglada on rownie kompaktowo (znaczy napakowany) jak kazda lustrzanka, wiec pewnie i problem gabarytu takiego przetwornika jest calkiem podobny
Nie znam tego modelu, nigdy go nie widziałem, stąd napisałem, że ogranicznikiem może być miejsce na elektronikę. Na pewno trzeba nieco pokombinować. W końcu znane są podobne patenty. Bardzo często problem leży gdzie indziej: po prostu użytkownik nie zaryzykuje odkręcenia dolnej obudowy lustrzanki i wlutowania rzeczonej diody w szereg przewód-pin komory baterii. Skoro Canon w latach siedemdziesiątych w fabrycznej konstrukcji umieścił prosty stabilizator napięcia wykonany na prostych elementach dyskretnych (m.in. dwóch tranzystorach), to znaczy że jest to jedna z dobrych dróg. Dzisiaj mamy elementy wykonane w technologii SMD, gdzie wymiary są naprawdę mocno zredukowane. Jestem w stanie wyobrazić sobie np. ten układ stabilizacji od Canon'a wykonany z elementów o wielkości rzędu 1-1,5 mm każdy. Do tego bardzo mała płytka i temat zakończony. Tak to widzę.
To o nich wlasnie pisalem a nie o rowiazaniach producentow. Nie spotkalem takich oferowanych przez kogokolwiek, poza rozwiazaniem z diodami, problematycznymi ze wzgledu na wspomniana juz przez Jerzego krzywa rozladowania aktualnych baterii