Witam,
Być może przechodzę jakiś kryzys twórczy, ale spotkałem się z problemem, który z jakiegoś powodu troszkę mnie przerósł, czego efektem są słabsze zdjęcia niż bym sobie tego życzył...
Byłem otóż jednym z fotografów uwieczniających otwarcie pewnego budynku, szkoły. Otwarcie miało miejsce w szkolnej auli, zabytkowym pomieszczeniu o wysokości dwóch kondygnacji, pokrytym na wszystkich ścianach i suficie malowidłami.
Sala ma wymiary prawie kwadratowe, o boku mniej więcej 30m. Środek sali jest zastawiony krzesłami, przed nimi znajduje się niewielkie podwyższenie.
Na owym podwyższeniu występowali i byli obdarowywani różni ludzie, których starałem się fotografować.
Cała sala jest dość słabo oświetlona, zwłaszcza o tej porze roku w godzinach wczesnego popołudnia. Przez okna wpada niewiele światła pochmurnego dnia, a oświetlenie zapewniają lampy umieszczone przy suficie (na wysokości drugiego piętra), które nie dają tak wiele światła.
Dominującym kolorem na ścianach jest dość ciemna i głęboka czerwień, która bardzo ładnie pochłania światło i przebarwia je przy obiciu.
Co więcej, pierwszy rząd zajmował prezydent miasta, biskup, i im podobni, przez co nie mogłem się tam wepchnąć z aparatem. Zza ludzi też nie ma jak robić, bo cały czas gdzieś jakaś głowa wejdzie w kadr. Więc skoczyłem, jak pozostali fotografowie, biegając wzdłuż ścian auli.
Jeśli chodzi o samo fotografowanie, to używałem długiego obiektywu, a właściwie kilku, ponieważ zarówno 70-200 jak i stałoogniskowych 135 i 180.
Nie mogłem się nigdzie wepchnąć ze statywem, ponieważ nie było na niego miejsca ani czasu. Żeby cokolwiek było widać na zdjęciach musiałem używać lampy, a ze względu na wysokość pomieszczenia i freski nie mogłem jej od niczego odbić i w efekcie kierowałem ją bezpośrednio przed siebie.
Zdjęcia wyszły różnie. kilka ujęć jest całkiem dobrych, ale sporo jest niedoświetlonych, przebarwionych na uroczy róż światła odbitego od ścian, czy takich, gdzie kontrast odszedł za sprawą pyłu unoszącego się wciąż w powietrzu po zakończonym zaledwie kilka dni temu remoncie.
Jak widzicie warunki były, prawdę mówiąc, podłe.
Czy ktoś z Was ma może jakiś pomysł, jak poradzić sobie w takiej sytuacji inaczej, niż dając lampę na dziób i tłukąc ile wlezie, licząc, że coś wyjdzie?
P.S.
Cała sytuacja dotyczyła co prawda aparatu cyfrowego, ale nie mówię tu o samej technice cyfrowej czy analogowej, ale ogólnym podejściu do fotografowania w tak trudnych warunkach.
Fotografowanie wystąpień w dużej sali
Moderatorzy: rbit9n, Jerzy, zladygin, Michał Kowalski