Dokladnie tak to widze i teraz szczerze zaluje, ze w tamtych czasach nie przykladalem sie do rosyjskiego. Stracony czas a mozna go bylo pozytecznie wykorzystac. Jezyk to jezyk. Niezaleznie jaki
co właśnie wywołałeś?
Moderatorzy: rbit9n, Jerzy, zladygin, Michał Kowalski
co właśnie wywołałeś?
co właśnie wywołałeś?
Całe roczniki "Sowietskoje Foto" czytałem w oryginale. To tylko jeden z wielu przykładów sensownego wykorzystania znajomości j. rosyjskiego. Jak ktoś nie chce to żadnej wiedzy nie wykorzysta, jak ktoś chce to nawet twierdzenie Pitagorasa w codziennym życiu potrafi zastosować.
Ważne, że więcej niż jeden.
M7 + 4,5/50 + 4/80 + 4,5/150
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
"Mędrzec uczy się nawet od głupca, głupiec nie uczy się wcale"
co właśnie wywołałeś?
Podobno dobrze jest znać język wroga - choć oczywiście nie wszyscy ruscy to wrogowie.
_________________________________________________________________________________
Warto mieć małego bzika i go pielęgnować - żeby dużego nie dostać.
Warto mieć małego bzika i go pielęgnować - żeby dużego nie dostać.
co właśnie wywołałeś?
Jeszcze raz napiszę, żeby to był zrozumiałe. Chciałem się uczyć angielskiego i niemieckiego, a kazali mi chodzić na rosyjski i niemiecki. Dzisiaj miałbym o wiele więcej pożytku z dobrej znajomości angielskiego. Ale to był taki system i w dziekanacie nie było mowy o żadnych zmianach (ponieważ dziekan był czerwony jak arbuzy w środku). Oni wtedy mieli wytyczne, że ma być tyle-a-tyle godzin rosyjskiego i kwita. Także nie o znajomości rosyjskiego tutaj mowa, tylko o narzuconym z góry przez czerwonych khmerów obowiązku nauki rosyjskiego zamiast angielskiego. Czy tym razem wybrzmiało to zrozumiale? I ja nie atakuję języka rosyjskiego. Jeśli ktoś chce go znać jako drugi lub trzeci, to jest świetny pomysł. Ale najpierw angielski, to chyba w dobie internetu nie jest dyskusyjne.
_________________
Łatwe nie cieszy
Łatwe nie cieszy
co właśnie wywołałeś?
miki11, To o czym piszesz, to oczywista oczywistosc i nikt kto zyl w tamtych czasach tego nie kwestionuje. Takie byly realia i juz. Niezaleznie od tego, kazdy dodatkowy jezyk poszerza horyzonty i o tym mowa. Niewazne czy rosyjski, czeski czy jeszcze inny.
co właśnie wywołałeś?
Wkurzenie tym, że na studiach nie można sobie było wybrać takich języków, jakie się chciało (w granicach rozsądku) jest, oczywiście, zrozumiałe. Natomiast, po prawdzie, to dobra znajomość języka nie bierze się ze studiów, czy innego rodzaju szkół, tylko po prostu z używania. W szczególności z angielskim jest to dość łatwe, bo jak złapać podstawy na jakimś kursie, szkolnym, czy pozaszkolnym, to potem ma się go już wszędzie, przynajmniej do odbioru.
co właśnie wywołałeś?
To prawda, ale podstawy trzeba miec. Praktyka oczywiscie jest niezbedna. W tych czasach, o ktorych mowa kursy jezykowe na studiach to w zasadzie byly zupelnie nieprzydatne, znaczy ciezko bylo cokolwiek z nich wyniesc, jesli zaczynalo sie od podstaw. Wiem na wlasnym przykladzie laciny. Niby zaliczylem, ale teraz nie pamietam nawet podstaw. Co innego jesli studiowalo sie dany jezyk.
co właśnie wywołałeś?
albo raczej zabrakło im wykładowców do angielskiego a tym od rosyjskiego brakowało godzin do etatu (i to są realia państwowych studiów sprzed 30 lat)
co właśnie wywołałeś?
Raczej polityka edukacyjna, sterowana ideologicznie z KC PZPR wg instrukcji z Moskwy. Niemiecki się załapał bo mieliśmy przyjaciela NRD bo jak wiadomo w tamtych czasach wszyscy naziści uciekli pod skrzydła amerykańskie do RFN. Pół biedy w szkole podstawowej czy średniej, ale na "najlepszych" uczelniach na kierunkach w których nie ma postępu bez kontaktu z zachodem?